— Sakura? Mówię do
ciebie!
Kobieta przeniosła
półprzytomny wzrok z ramki ze zdjęciem na twarz swojej przyjaciółki, Ino,
siedzącej po drugiej stronie biurka. Znajdowały się w gabinecie lekarskim
Sakury i rozmawiały od przeszło dwudziestu minut. Albo raczej to Ino nadawała,
bo Sakura tylko potakiwała, ewentualnie uśmiechała się i udawała, że problemy
Ino ją interesują. Guzik prawda.
— Nie rozumiem Saia.
Najpierw sam zaproponował, żebym do niego się wprowadziła, a teraz mi zarzuca,
że nie szanuję jego przestrzeni.
— A robisz to? — zapytała
kąśliwie Sakura, prostując się w fotelu. Jej wzrok znowu mimowolnie powędrował
do ramki ze zdjęciem. Zacisnęła usta w wąską linię. Ile to jeszcze potrwa? Jak
długo będzie na nich czekać? Ta misja nie miała trwać dłużej niż miesiąc,
tymczasem Sasuke i Naruto nie było już od ponad dwóch. Niby wiedziała, gdzie
ich wywiało, bo Kakashi dostawał od nich regularnie raporty, ale ich
nieobecność ją cholernie drażniła. Zdała sprawę, że bez głośnego Naruto i
małomównego Sasuke jej życie jest dziwnie niepełne. Brakowało jej wypadów na
Ramen, czy wieczornych spotkań w barze. W dodatku, z jakiegoś powodu cichy
głosik mówił Sakurze, że coś się zmieniło.
Dłonie leżące swobodnie
na kolanach zacisnęła w pięści.
Wrócą
i wszystko będzie jak dawniej.
— Sakura! Znowu mnie nie
słuchasz!
Haruno spojrzała z
irytacją na Ino.
— Serio? — zakpiła.
Pochyliła się do przodu i splotła ze sobą dłonie na blacie biurka. — Dam ci radę, Ino. Ogarnij się. Masz świetnego
faceta, który cię szczerze kocha, chce nawet wziąć z tobą ślub, a ty sama sobie
wymyślasz problemy. Wygląda to tak, jakbyś bała się zaangażować. Masz obawy?
Pogadaj z nim!
Ino wyglądała na
szczerze zaskoczoną.
— A cię co ugryzło? —
zaatakowała. — Przyszłam do ciebie się wyżalić! Liczyłam na wsparcie.
Sakura westchnęła i schowała
twarz w dłoniach.
— Ino, błagam cię —
jęknęła. — Jesteś mądrą kobietą. Zastanów się nad tym, co wyprawiasz!
Yamanaka patrzyła tępo
na Sakurę, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć. Haruno machnęła ręką.
— Idź już. Chcę zostać
sama.
Ino przez chwilę się
wahała, ale w końcu wstała z krzesła i skierowała się do drzwi. Kiedy trzymała
rękę na klamce, spojrzała ostatni raz na Sakurę.
— A ty? — rzuciła. —
Kiedy dorośniesz na tyle, żeby pojąć, że z tego nic nie będzie?
Sakurę zaskoczyły te
słowa. Nim jednak zdążyła pomyśleć nad odpowiedzią, Ino zniknęła za drzwiami.
Haruno doskonale
wiedziała, do czego piła jej przyjaciółka. Od zakończenia wojny minęły cztery
lata, a ona wciąż wzdychała do tego samego mężczyzny. Sasuke nie dawał jej
żadnych nadziei, ale Sakura z jakiegoś powodu nie potrafiła całkowicie
odpuścić. Nadzieja wciąż gdzieś się w niej iskrzyła. Może i nie robiła do niego
żadnych podchodów, a ich spotkania miały wyraźnie koleżeński wydźwięk — mimo to
wciąż potrafiła o nim śnić.
To
głupie.
Sasuke w każdym
momencie mógł ułożyć sobie życie z kimś innym. I Sakura nie mogła mieć do niego
o to żadnych pretensji. Podświadomie wiedziała, że ich drogi nie mogły się już
skrzyżować w tym wymarzonym dla niej punkcie.
Haruno obróciła się w
fotelu w stronę okna. Noc zalała już ulice Konohy, a z nieba nadal sypał śnieg.
Już jutro miał odbyć się coroczny zimowy festiwal, na który od czterech lat
chodziła z Sasuke i Naruto. Wszystko wskazywało na to, że w tym roku nie mogła
na nich liczyć.
Coś ją ścisnęło w
okolicy serca. Głosik z tyłu głowy miał rację. Wszytko się stopniowo wokół niej
zmieniało. Ino zamieszkała z Saiem, Naruto był związany z Hinatą, a posada
Hokage była dla niego już na wyciągnięcie ręki. Sasuke żył z nimi, zajmował się
przede wszystkim różnymi misjami, będąc często poza wioską. Pozostali także
układali sobie jakoś życie i wydawało się, że każdy jest szczęśliwy. Sakurze
jakoś to szczęście nie dopisywało. Owszem, otrzymała rok temu posadę ordynatora
szpitala, co mogła uznać za sukces, ale jednocześnie w ciągu trzech lat
pochowała rodziców, a jej sprawy miłosne, ujmując krótko, to było dno i
kilometr mułu. Nie uważała, żeby miała się czym chwalić. Wręcz przeciwnie —
życie przemykało jej między palcami. Zamiast planować ślub lub myśleć o założeniu
rodziny siedziała w szpitalnych murach dzień w dzień i oddawała swoje życie tym
bardziej potrzebującym. Miała wrażenie, że jej życie stanęło w miejscu. Nie
wiedziała co ze sobą zrobić, a myślenie o jakieś dalekiej przyszłości kojarzyło
jej się z czarną pustką.
Z nieprzyjemnych
rozmyślań wyrwało Sakurę pukanie do drzwi. Spojrzała na zegarek na lewym
nadgarstku. Nie miała już żadnych pacjentów na dziś, a dyżur zakończyła dobrą
godzinę temu.
— Proszę — zawołała
niechętnie, obracając się w stronę drzwi. — Och, Kakashi.
— Spotkałem Ino.
Powiedziała, że cię tu zastanę — wyjaśnił, podchodząc do biurka.
— Szukałeś mnie? —
zdziwiła się Sakura. Dopiero potem dostrzegła, że trzymał pod pachą teczkę. —
Co tam trzymasz?
Hokage zajął krzesło i
podał jej teczkę.
— Dokumenty dotyczące
misji chłopaków. Zdali mi raport, misja zakończona i na dniach będą z powrotem.
Sakurze zabiło mocniej
serce na ostatnie słowa. Zacisnęła dłonie na podłokietnikach.
— Wszystko się
powiodło? — Miała nadzieję, że jej głos nie zdradził rozemocjonowania.
— Jak najbardziej.
Rozbili grupę, uratowali dziewczynę i wygląda na to, że udaremnili próbę wszczęcia
wojny domowej w Wiosce Kamieni.
Sakura ledwo się
uśmiechnęła. Już zaraz będą z powrotem. Chłopacy wrócą i znowu spędzi z nimi
trochę czasu. Uczucie pustki zostanie zagłuszone i może wreszcie poprawi jej
się humor.
Jak
długo będziesz się okłamywać?
Poczuła trudną do
przełknięcia gulę w gardle. Kakashi przypatrywał jej się wnikliwie, więc
odwróciła się z powrotem fotelem w stronę okna, nie chcąc, żeby zobaczył jej
prawdziwe uczucia. Odetchnęła. Skupiła się na wirujących za oknem płatkach
śniegu, próbując jednocześnie odegnać ponure myśli, ale te nie chciały odejść.
Usłyszała szuranie
krzesłem, a potem ciche kroki. Kakashi zaraz miał ją zostawić. To była ostatnia
rzecz, jakiej w tym momencie Sakura chciała. Samotność ostatnio zbyt mocno ją
tłamsiła.
Obróciła się w gwałtownie
stronę biurka i podskoczyła w fotelu, kiedy zobaczyła sylwetkę Kakashiego tuż
przed sobą. Poderwała głowę do góry i natknęła się na zatroskane spojrzenie
czarnych oczu.
Słowa uwięzły jej w
gardle.
Chociaż Kakashi nosił
materiałową maskę, była pewna, że teraz posyłał jej łagodny uśmiech.
— Jeśli masz ochotę —
odezwał się miękkim głosem — to zapraszam do Nayuta.
Zdębiała. Nayuta był
barem, gdzie serwowano alkohole, grała muzyka i był parkiet do tańczenia.
Miejsce raczej dla ludzi lubiących poszaleć, a jakoś Kakashi jej do tego
wizerunku nie pasował. I w ogóle, co to była za propozycja?!
— Ale teraz? — wypaliła
Sakura.
Kakashi się roześmiał.
— Serwują tam naprawdę
świetne sake, a ty wyglądasz na taką, co potrzebuje się napić.
Haruno nie była pewna,
jak zareagować na tę uwagę. Nie mogła jednak się z nią nie zgodzić. Nawet jeśli
na chwilę, to alkohol mógł jej pomóc zapomnieć o ostatnich troskach. A Kakashi
przecież nie proponował jej nic nadzwyczajnego. Zdarzyło im się już razem kiedyś
pić.
— W porządku. Widzimy
się o dwudziestej — powiedziała w końcu. Zaraz potem Kakashi zniknął w kłębach
dymu, pozostawiając Sakurę z nowymi myślami.
*
Sakura nie była pewna,
czy zgoda na spotkanie ze swoim dawnym senseiem w takim miejscu była właściwa.
Może i nie byli już na stopie mistrz-uczeń, ale patrząc na pary, wchodzące do
lokalu, miała odczucie, że to nie było miejsce dla niej. Patrząc na co niektóre
dziewczyny domyślała się, że pod kurtkami kryły raczej kuse stroje. Sama
przyszła w sukience, ale prostej i dosyć skromnej, ukrytej pod czerwonym
płaszczem.
Sakura spojrzała na
swoją lewą stronę i się nieznacznie skrzywiła. Krępował ją widok dwójki ludzi,
którzy bezceremonialnie obściskiwali się przed lokalem, zaledwie kilka metrów
od niej.
Spojrzała na zegarek.
Tradycyjnie, Kakashi się spóźniał. Zerknęła na zamknięte drzwi do baru. Muzyka
była tak głośna, że nawet na zewnątrz było ją całkiem dobrze słychać. Nagle
drzwi się otworzyły i wyszedł, a raczej wytoczył się wysoki młody chłopak razem
z dziewczyną. Byli wyraźnie wstawieni, ale sprawiali też wrażenie kompletnie
rozluźnionych.
Może
tego potrzebuję? Mocnego alkoholu i tańca?
Sakura pokręciła głową.
Nie, to nie mogło się udać. Podskórne czuła, że to całe spotkanie było
niewłaściwe.
W ostatnim akcie obawy
chciała uciec spod baru, ale wtedy, jak na złość pojawił się Kakashi.
Uniósł dłoń w
powitalnym geście.
Wyglądał kompletnie
inaczej, kiedy nie miał swojego tradycyjnego stroju. Wciąż nosił maskę, ale w
czarnej koszuli i tego samego koloru bardziej eleganckich spodniach był
dziwnie... atrakcyjny.
Sakura poczuła, że się
czerwieni.
— Wchodzimy? — zapytał,
wskazując na wejście.
Haruno nagle zabrakło
argumentów, żeby odmówić. Przytaknęła tylko i pozwoliła, by głośne wnętrze baru
ich pochłonęło.
*
Kakashi nie kłamał.
Sake było wyborne. Początkowo obiecywała sobie, że wypije góra dwie czarki,
tłumacząc, że nie chce się upić, ale alkohol sam w nią wchodził. A Kakashi
pilnował, żeby nie miała pustego naczynia.
Najpierw niewiele
rozmawiali. Pili i oglądali ludzi tańczących a parkiecie. Gdy alkohol
wystarczająco rozluźnił Sakurę, próbowała nawiązać jakąś rozmowę z Hatake, ale
głośna muzyka wszystko utrudniała. Musiała ją mocno przekrzykiwać.
— Często tutaj bywasz?!
— zawołała, pochylając się w stronę mężczyzny.
— To dobre miejsce,
żeby wyluzować! A bycie Hokage równa się sporo stresu!
Sakura pokiwała głową i
znów utkwiła wzrok w parkiecie. To był pierwszy bar w ich wiosce, gdzie grała
taka muzyka. Początkowo nie przypadły jej do gustu takie skoczne kawałki, do
których wszyscy tak chętnie pląsali, ale teraz sama wybijała palcami o blat
rytm lecącej akurat piosenki.
Nagle Kakashi wstał od
baru i wyciągnął do Sakury dłoń.
— Czy mogę prosić do
tańca? — zapytał głośno.
Sakura uśmiechnęła się
promiennie. Dopiła kolejną porcję sake i zeskoczyła ze stołka barowego. W
głowie jej już szumiało i miała wrażenie, jakby ciało stało się wyjątkowo lekkie.
Dała się poprowadzić na parkiet. Kakashi bez skrępowania złapał ją za drugą
rękę i przyciągnął do siebie. Bliskość jego ciała Sakurze w normalnych
warunkach wydałaby się krępująca, jednak teraz cieszyła się tańcem. Nagle
skoczny kawałek dobiegł końca. Z głośników zaczęła płynąć jakaś spokojna
melodia. Nim Sakura zdążyła chociaż pomyśleć, co ma robić, dłoń Kakashiego
spoczęła na dole jej pleców, a drugą splótł z jej. Był od niej sporo wyższy,
więc musiała zadzierać głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Odbijały się w nich
kolorowe światła migoczące nad ich głowami.
Czuła ciepło jego
ciała. I było to całkiem przyjemne. Nigdy z żadnym mężczyzną nie dzieliła
takiej bliskości jak teraz z Kakashim. Może to był tylko taniec, ale z jakiegoś
powodu Sakura miała wrażenie, że było w tym coś niezapomnianego. Albo to
alkohol tak już namieszał jej w głowie.
Haruno odważyła się
oprzeć czołem o tors mężczyzny. Zaciągnęła się przyjemnym zapachem męskich
perfum, delektując się jednocześnie tą kojącą bliskością. Pomyślała, że mogłaby
tak przetańczyć całą noc. Nagle bez znaczenia było, że znajdowała się w
objęciach dawnego senseia, i miała w nosie, co ktoś mógłby sobie pomyśleć,
gdyby ich zobaczył. Przecież tylko tańczyli, prawda?
Kakashi pochylił głowę
i Sakura poczuła, że muska nosem jej ucho. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Dłoń
mężczyzny przesunęła się z dołu pleców w górę, aż dotarła do jej karku. Sakura
podniosła wzrok, by znów spojrzeć w jego oczy. Ich twarze dzieliły tylko centymetry.
Skupiła się za
zasłoniętej części twarzy i zaschło jej w gardle na myśl, że zaraz mogłaby ją
zobaczyć. Kiedyś z Naruto i Sasuke próbowali odkryć tę wielką tajemnicę. Nie
wiedzieć kiedy, palce jej dłoni znalazły się na materiale i delikatnie chwyciła
za jego brzeg. Wciąż się kołysali w tańcu, a Sakura patrzyła Kakashiemu w oczy,
czując nowe uczucia, rodzące się w jej wnętrzu. Jakby coś ją łaskotało w
brzuch.
Chciała już zsunąć
materiał, ale Kakashi w ostatniej chwili złapał ją za dłonie.
— Jeszcze nie —
powiedział tak głębokim głosem, że Sakurę przebiegły dreszcze podniecenia.
I to ją przeraziło. Bez
słowa wyswobodziła się z objęć Hatake i odsunęła na krok. Widziała jego
zaskoczone spojrzenie. Czuła swoje rozszalałe od emocji serce.
— Przepraszam —
wyszeptała.
Nim piosenka, do której
tańczyli, dobiegła końca, Sakura opuściła bar. Kakashi próbował ją zatrzymać,
ale nie pozwoliła mu nawet na słowo wyjaśnienia.
Śnieg wciąż sypał,
kiedy przemierzała ciemne ulice. Zimno szybko ją otrzeźwiło, przez co wyrzuty
sumienia doszły do głosu.
Co
ja wyprawiam?
W życiu by nie
pomyślała, że ten wieczór wyzwoli w niej takie uczucia. Jak mogłaby pomyśleć o
Kakashim w ten sposób? Jak mogła
pragnąć jego ciepła, dotyku... bliskości.
— O boże. — Sakura
przystanęła porażona myślą, że tak niewiele brakowało, żeby przekroczyli
granicę, zza której mogło już nie być powrotu. — Haruno, oszalałaś — mruknęła
do siebie i podjęła się dalszego marszu.
Chociaż noc była
jeszcze młoda, Sakura wiedziała, że dziś już nie zmruży oka.
Od
Autorki: Nie umiem w romanse. Ale miałam ochotę napisać coś
takiego znacznie mniej kanonicznego. :D Ta historia wyszła tak rozbudowana, bo próbuję
stworzyć jakąś głębszą relację między tych dwojgiem. A nie takie szach, prast i
wylądowali w łóżku. xD
W następnej części
będzie jeszcze więcej Kakashiego, pojawi się mały świąteczny motyw (w Konoha
raczej świąt nie obchodzą, więc nie będzie to takie jeden do jednego) i nawet Naruto
z Sasuke zawitają. :D
Z tego miejsca, kochani,
życzę wam wesołych świąt, spełnienia marzeń i dużo zdrowia! Trzymajcie się cieplutko
i do następnego!