12/24/2019

Być dla kogoś [KakaSaku] || Część pierwsza


— Sakura? Mówię do ciebie!
Kobieta przeniosła półprzytomny wzrok z ramki ze zdjęciem na twarz swojej przyjaciółki, Ino, siedzącej po drugiej stronie biurka. Znajdowały się w gabinecie lekarskim Sakury i rozmawiały od przeszło dwudziestu minut. Albo raczej to Ino nadawała, bo Sakura tylko potakiwała, ewentualnie uśmiechała się i udawała, że problemy Ino ją interesują. Guzik prawda.
— Nie rozumiem Saia. Najpierw sam zaproponował, żebym do niego się wprowadziła, a teraz mi zarzuca, że nie szanuję jego przestrzeni.
— A robisz to? — zapytała kąśliwie Sakura, prostując się w fotelu. Jej wzrok znowu mimowolnie powędrował do ramki ze zdjęciem. Zacisnęła usta w wąską linię. Ile to jeszcze potrwa? Jak długo będzie na nich czekać? Ta misja nie miała trwać dłużej niż miesiąc, tymczasem Sasuke i Naruto nie było już od ponad dwóch. Niby wiedziała, gdzie ich wywiało, bo Kakashi dostawał od nich regularnie raporty, ale ich nieobecność ją cholernie drażniła. Zdała sprawę, że bez głośnego Naruto i małomównego Sasuke jej życie jest dziwnie niepełne. Brakowało jej wypadów na Ramen, czy wieczornych spotkań w barze. W dodatku, z jakiegoś powodu cichy głosik mówił Sakurze, że coś się zmieniło.
Dłonie leżące swobodnie na kolanach zacisnęła w pięści.
Wrócą i wszystko będzie jak dawniej.
— Sakura! Znowu mnie nie słuchasz!
Haruno spojrzała z irytacją na Ino.
— Serio? — zakpiła. Pochyliła się do przodu i splotła ze sobą dłonie na blacie biurka. —  Dam ci radę, Ino. Ogarnij się. Masz świetnego faceta, który cię szczerze kocha, chce nawet wziąć z tobą ślub, a ty sama sobie wymyślasz problemy. Wygląda to tak, jakbyś bała się zaangażować. Masz obawy? Pogadaj z nim!
Ino wyglądała na szczerze zaskoczoną.
— A cię co ugryzło? — zaatakowała. — Przyszłam do ciebie się wyżalić! Liczyłam na wsparcie.
Sakura westchnęła i schowała twarz w dłoniach.
— Ino, błagam cię — jęknęła. — Jesteś mądrą kobietą. Zastanów się nad tym, co wyprawiasz!
Yamanaka patrzyła tępo na Sakurę, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć. Haruno machnęła ręką.
— Idź już. Chcę zostać sama.
Ino przez chwilę się wahała, ale w końcu wstała z krzesła i skierowała się do drzwi. Kiedy trzymała rękę na klamce, spojrzała ostatni raz na Sakurę.
— A ty? — rzuciła. — Kiedy dorośniesz na tyle, żeby pojąć, że z tego nic nie będzie?
Sakurę zaskoczyły te słowa. Nim jednak zdążyła pomyśleć nad odpowiedzią, Ino zniknęła za drzwiami.
Haruno doskonale wiedziała, do czego piła jej przyjaciółka. Od zakończenia wojny minęły cztery lata, a ona wciąż wzdychała do tego samego mężczyzny. Sasuke nie dawał jej żadnych nadziei, ale Sakura z jakiegoś powodu nie potrafiła całkowicie odpuścić. Nadzieja wciąż gdzieś się w niej iskrzyła. Może i nie robiła do niego żadnych podchodów, a ich spotkania miały wyraźnie koleżeński wydźwięk — mimo to wciąż potrafiła o nim śnić.
To głupie.
Sasuke w każdym momencie mógł ułożyć sobie życie z kimś innym. I Sakura nie mogła mieć do niego o to żadnych pretensji. Podświadomie wiedziała, że ich drogi nie mogły się już skrzyżować w tym wymarzonym dla niej punkcie.
Haruno obróciła się w fotelu w stronę okna. Noc zalała już ulice Konohy, a z nieba nadal sypał śnieg. Już jutro miał odbyć się coroczny zimowy festiwal, na który od czterech lat chodziła z Sasuke i Naruto. Wszystko wskazywało na to, że w tym roku nie mogła na nich liczyć.
Coś ją ścisnęło w okolicy serca. Głosik z tyłu głowy miał rację. Wszytko się stopniowo wokół niej zmieniało. Ino zamieszkała z Saiem, Naruto był związany z Hinatą, a posada Hokage była dla niego już na wyciągnięcie ręki. Sasuke żył z nimi, zajmował się przede wszystkim różnymi misjami, będąc często poza wioską. Pozostali także układali sobie jakoś życie i wydawało się, że każdy jest szczęśliwy. Sakurze jakoś to szczęście nie dopisywało. Owszem, otrzymała rok temu posadę ordynatora szpitala, co mogła uznać za sukces, ale jednocześnie w ciągu trzech lat pochowała rodziców, a jej sprawy miłosne, ujmując krótko, to było dno i kilometr mułu. Nie uważała, żeby miała się czym chwalić. Wręcz przeciwnie — życie przemykało jej między palcami. Zamiast planować ślub lub myśleć o założeniu rodziny siedziała w szpitalnych murach dzień w dzień i oddawała swoje życie tym bardziej potrzebującym. Miała wrażenie, że jej życie stanęło w miejscu. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, a myślenie o jakieś dalekiej przyszłości kojarzyło jej się z czarną pustką.
Z nieprzyjemnych rozmyślań wyrwało Sakurę pukanie do drzwi. Spojrzała na zegarek na lewym nadgarstku. Nie miała już żadnych pacjentów na dziś, a dyżur zakończyła dobrą godzinę temu.
— Proszę — zawołała niechętnie, obracając się w stronę drzwi. — Och, Kakashi.
— Spotkałem Ino. Powiedziała, że cię tu zastanę — wyjaśnił, podchodząc do biurka.
— Szukałeś mnie? — zdziwiła się Sakura. Dopiero potem dostrzegła, że trzymał pod pachą teczkę. — Co tam trzymasz?
Hokage zajął krzesło i podał jej teczkę.
— Dokumenty dotyczące misji chłopaków. Zdali mi raport, misja zakończona i na dniach będą z powrotem.
Sakurze zabiło mocniej serce na ostatnie słowa. Zacisnęła dłonie na podłokietnikach.
— Wszystko się powiodło? — Miała nadzieję, że jej głos nie zdradził rozemocjonowania.
— Jak najbardziej. Rozbili grupę, uratowali dziewczynę i wygląda na to, że udaremnili próbę wszczęcia wojny domowej w Wiosce Kamieni.
Sakura ledwo się uśmiechnęła. Już zaraz będą z powrotem. Chłopacy wrócą i znowu spędzi z nimi trochę czasu. Uczucie pustki zostanie zagłuszone i może wreszcie poprawi jej się humor.
Jak długo będziesz się okłamywać?
Poczuła trudną do przełknięcia gulę w gardle. Kakashi przypatrywał jej się wnikliwie, więc odwróciła się z powrotem fotelem w stronę okna, nie chcąc, żeby zobaczył jej prawdziwe uczucia. Odetchnęła. Skupiła się na wirujących za oknem płatkach śniegu, próbując jednocześnie odegnać ponure myśli, ale te nie chciały odejść.
Usłyszała szuranie krzesłem, a potem ciche kroki. Kakashi zaraz miał ją zostawić. To była ostatnia rzecz, jakiej w tym momencie Sakura chciała. Samotność ostatnio zbyt mocno ją tłamsiła.
Obróciła się w gwałtownie stronę biurka i podskoczyła w fotelu, kiedy zobaczyła sylwetkę Kakashiego tuż przed sobą. Poderwała głowę do góry i natknęła się na zatroskane spojrzenie czarnych oczu.
Słowa uwięzły jej w gardle.
Chociaż Kakashi nosił materiałową maskę, była pewna, że teraz posyłał jej łagodny uśmiech.
— Jeśli masz ochotę — odezwał się miękkim głosem — to zapraszam do Nayuta.
Zdębiała. Nayuta był barem, gdzie serwowano alkohole, grała muzyka i był parkiet do tańczenia. Miejsce raczej dla ludzi lubiących poszaleć, a jakoś Kakashi jej do tego wizerunku nie pasował. I w ogóle, co to była za propozycja?!
— Ale teraz? — wypaliła Sakura.
Kakashi się roześmiał.
— Serwują tam naprawdę świetne sake, a ty wyglądasz na taką, co potrzebuje się napić.
Haruno nie była pewna, jak zareagować na tę uwagę. Nie mogła jednak się z nią nie zgodzić. Nawet jeśli na chwilę, to alkohol mógł jej pomóc zapomnieć o ostatnich troskach. A Kakashi przecież nie proponował jej nic nadzwyczajnego. Zdarzyło im się już razem kiedyś pić.
— W porządku. Widzimy się o dwudziestej — powiedziała w końcu. Zaraz potem Kakashi zniknął w kłębach dymu, pozostawiając Sakurę z nowymi myślami.

*

Sakura nie była pewna, czy zgoda na spotkanie ze swoim dawnym senseiem w takim miejscu była właściwa. Może i nie byli już na stopie mistrz-uczeń, ale patrząc na pary, wchodzące do lokalu, miała odczucie, że to nie było miejsce dla niej. Patrząc na co niektóre dziewczyny domyślała się, że pod kurtkami kryły raczej kuse stroje. Sama przyszła w sukience, ale prostej i dosyć skromnej, ukrytej pod czerwonym płaszczem.
Sakura spojrzała na swoją lewą stronę i się nieznacznie skrzywiła. Krępował ją widok dwójki ludzi, którzy bezceremonialnie obściskiwali się przed lokalem, zaledwie kilka metrów od niej.
Spojrzała na zegarek. Tradycyjnie, Kakashi się spóźniał. Zerknęła na zamknięte drzwi do baru. Muzyka była tak głośna, że nawet na zewnątrz było ją całkiem dobrze słychać. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł, a raczej wytoczył się wysoki młody chłopak razem z dziewczyną. Byli wyraźnie wstawieni, ale sprawiali też wrażenie kompletnie rozluźnionych.
Może tego potrzebuję? Mocnego alkoholu i tańca?
Sakura pokręciła głową. Nie, to nie mogło się udać. Podskórne czuła, że to całe spotkanie było niewłaściwe.
W ostatnim akcie obawy chciała uciec spod baru, ale wtedy, jak na złość pojawił się Kakashi.
Uniósł dłoń w powitalnym geście.
Wyglądał kompletnie inaczej, kiedy nie miał swojego tradycyjnego stroju. Wciąż nosił maskę, ale w czarnej koszuli i tego samego koloru bardziej eleganckich spodniach był dziwnie... atrakcyjny.
Sakura poczuła, że się czerwieni.
— Wchodzimy? — zapytał, wskazując na wejście.
Haruno nagle zabrakło argumentów, żeby odmówić. Przytaknęła tylko i pozwoliła, by głośne wnętrze baru ich pochłonęło.

*

Kakashi nie kłamał. Sake było wyborne. Początkowo obiecywała sobie, że wypije góra dwie czarki, tłumacząc, że nie chce się upić, ale alkohol sam w nią wchodził. A Kakashi pilnował, żeby nie miała pustego naczynia.
Najpierw niewiele rozmawiali. Pili i oglądali ludzi tańczących a parkiecie. Gdy alkohol wystarczająco rozluźnił Sakurę, próbowała nawiązać jakąś rozmowę z Hatake, ale głośna muzyka wszystko utrudniała. Musiała ją mocno przekrzykiwać.
— Często tutaj bywasz?! — zawołała, pochylając się w stronę mężczyzny.
— To dobre miejsce, żeby wyluzować! A bycie Hokage równa się sporo stresu!
Sakura pokiwała głową i znów utkwiła wzrok w parkiecie. To był pierwszy bar w ich wiosce, gdzie grała taka muzyka. Początkowo nie przypadły jej do gustu takie skoczne kawałki, do których wszyscy tak chętnie pląsali, ale teraz sama wybijała palcami o blat rytm lecącej akurat piosenki.
Nagle Kakashi wstał od baru i wyciągnął do Sakury dłoń.
— Czy mogę prosić do tańca? — zapytał głośno.
Sakura uśmiechnęła się promiennie. Dopiła kolejną porcję sake i zeskoczyła ze stołka barowego. W głowie jej już szumiało i miała wrażenie, jakby ciało stało się wyjątkowo lekkie. Dała się poprowadzić na parkiet. Kakashi bez skrępowania złapał ją za drugą rękę i przyciągnął do siebie. Bliskość jego ciała Sakurze w normalnych warunkach wydałaby się krępująca, jednak teraz cieszyła się tańcem. Nagle skoczny kawałek dobiegł końca. Z głośników zaczęła płynąć jakaś spokojna melodia. Nim Sakura zdążyła chociaż pomyśleć, co ma robić, dłoń Kakashiego spoczęła na dole jej pleców, a drugą splótł z jej. Był od niej sporo wyższy, więc musiała zadzierać głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Odbijały się w nich kolorowe światła migoczące nad ich głowami.
Czuła ciepło jego ciała. I było to całkiem przyjemne. Nigdy z żadnym mężczyzną nie dzieliła takiej bliskości jak teraz z Kakashim. Może to był tylko taniec, ale z jakiegoś powodu Sakura miała wrażenie, że było w tym coś niezapomnianego. Albo to alkohol tak już namieszał jej w głowie.
Haruno odważyła się oprzeć czołem o tors mężczyzny. Zaciągnęła się przyjemnym zapachem męskich perfum, delektując się jednocześnie tą kojącą bliskością. Pomyślała, że mogłaby tak przetańczyć całą noc. Nagle bez znaczenia było, że znajdowała się w objęciach dawnego senseia, i miała w nosie, co ktoś mógłby sobie pomyśleć, gdyby ich zobaczył. Przecież tylko tańczyli, prawda?
Kakashi pochylił głowę i Sakura poczuła, że muska nosem jej ucho. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Dłoń mężczyzny przesunęła się z dołu pleców w górę, aż dotarła do jej karku. Sakura podniosła wzrok, by znów spojrzeć w jego oczy. Ich twarze dzieliły tylko centymetry.
Skupiła się za zasłoniętej części twarzy i zaschło jej w gardle na myśl, że zaraz mogłaby ją zobaczyć. Kiedyś z Naruto i Sasuke próbowali odkryć tę wielką tajemnicę. Nie wiedzieć kiedy, palce jej dłoni znalazły się na materiale i delikatnie chwyciła za jego brzeg. Wciąż się kołysali w tańcu, a Sakura patrzyła Kakashiemu w oczy, czując nowe uczucia, rodzące się w jej wnętrzu. Jakby coś ją łaskotało w brzuch.
Chciała już zsunąć materiał, ale Kakashi w ostatniej chwili złapał ją za dłonie.
— Jeszcze nie — powiedział tak głębokim głosem, że Sakurę przebiegły dreszcze podniecenia.
I to ją przeraziło. Bez słowa wyswobodziła się z objęć Hatake i odsunęła na krok. Widziała jego zaskoczone spojrzenie. Czuła swoje rozszalałe od emocji serce.
— Przepraszam — wyszeptała.
Nim piosenka, do której tańczyli, dobiegła końca, Sakura opuściła bar. Kakashi próbował ją zatrzymać, ale nie pozwoliła mu nawet na słowo wyjaśnienia.
Śnieg wciąż sypał, kiedy przemierzała ciemne ulice. Zimno szybko ją otrzeźwiło, przez co wyrzuty sumienia doszły do głosu. 
Co ja wyprawiam?
W życiu by nie pomyślała, że ten wieczór wyzwoli w niej takie uczucia. Jak mogłaby pomyśleć o Kakashim w ten sposób? Jak mogła pragnąć jego ciepła, dotyku... bliskości.
— O boże. — Sakura przystanęła porażona myślą, że tak niewiele brakowało, żeby przekroczyli granicę, zza której mogło już nie być powrotu. — Haruno, oszalałaś — mruknęła do siebie i podjęła się dalszego marszu.
Chociaż noc była jeszcze młoda, Sakura wiedziała, że dziś już nie zmruży oka.



Od Autorki: Nie umiem w romanse. Ale miałam ochotę napisać coś takiego znacznie mniej kanonicznego. :D Ta historia wyszła tak rozbudowana, bo próbuję stworzyć jakąś głębszą relację między tych dwojgiem. A nie takie szach, prast i wylądowali w łóżku. xD
W następnej części będzie jeszcze więcej Kakashiego, pojawi się mały świąteczny motyw (w Konoha raczej świąt nie obchodzą, więc nie będzie to takie jeden do jednego) i nawet Naruto z Sasuke zawitają. :D
Z tego miejsca, kochani, życzę wam wesołych świąt, spełnienia marzeń i dużo zdrowia! Trzymajcie się cieplutko i do następnego!

Szablon wykonała xvenom z Sidereum Graphics | credits: Font Awesome by Dave Gandy Google Fonts