— Sakura?
Cisza.
— Sakura?
Zawiał wiatr, gdzieś w oddali doszedł go
odgłos walącego się budynku.
Sasuke Uchiha nie należał do mężczyzn,
którzy się bali. Cokolwiek miało się w jego życiu wydarzyć, z czymkolwiek
miałby się zmierzyć. Pojęcie strachu było mu obce.
Więc czym był ten ucisk na sercu, który
zaczynał mu coraz mocniej dokuczać?
Panowała noc, ale niebo przesłaniały teraz
kłęby dymu, którego zapach niósł ze sobą coś więcej niż spalone budynki i
drzewa.
Śmierć.
Sasuke wyciągnął nogę spod gruzu i spróbował
poruszyć kostką. Na szczęście nie odczuł bólu. Zabrał katanę leżącą obok i
powoli podniósł się z ziemi. Dopiero, kiedy stanął prosto i objął wzrokiem całą
przestrzeń, zrozumiał co się wydarzyło.
Konoha nie istniała.
Widział tylko zgliszcza, ruiny i ostatnie
ściany budynków, które były gotowe zawalić się w każdej chwili.
Jego dom został zmieciony z pył.
Sasuke zrobił kilka kroków przed siebie,
próbując rozeznać się w sytuacji. Nie wiedział, gdzie jest wróg, ale kiedy się
skupił, przeraziło go coś zupełnie innego.
Nie wyczuł żadnej chakry.
Ani Naruo, ani Sakury.
Nikogo.
To
niemożliwe,
pomyślał.
Cokolwiek się stało, z pewnością nie
wszyscy zginęli. A już na pewno nie oni.
— Sakura! Naruto! — zawołał, nie
przejmując się, że wróg go namierzy.
Aktywował Sharingan, a katanę trzymał w dłoni,
gotów zabić każdego. Robił kolejne kroki, szkło i gruz trzeszczały mu pod
butami. Dym drapał Uchihę w gardle, ale mężczyzna nie przestawał wołać.
Cisza jednak była jego jedyną towarzyszką.
Sasuke nie potrafił pojąć, co się stało.
Przecież zaledwie kilka chwil temu był z Sakurą w restauracji. Jedli sushi, rozmawiali.
Potem światło zgasło, ziemia się zatrząsła, jakby przez ulice przebiegło stado
dzikich koni.
I wszystko wybuchło.
A kiedy odzyskał przytomność nie było już
niczego.
Sasuke opuścił katanę wzdłuż ciała i
dezaktywował sharingan, uświadamiając sobie, że w odległości najbliższych
kilkunastu kilometrów nie było życia.
A może i dalej.
Uchiha odetchnął głęboko, chcąc się
zastanowić nad tym, co dalej, kiedy usłyszał szmer za sobą.
Nie zdążył nawet mrugnąć, a poczuł
rozrywający go ból w klatce piersiowej.
Nawet nie jęknął. W mglistym świetle ognia
trawiącego pobliskie drzewo zobaczył tylko czubek miecza oblepiony jego krwią.
Potem poczuł jej nieprzyjemny posmak w
ustach.
Jakim cudem nie wyczuł wroga?
Miecz został wyciągnięty z jego ciała, a
on zatoczył się do przodu i po krótkiej walce z własnym ciałem upadł na piach.
Dopiero wtedy jęknął, a krew wąską stróżką
popłynęła po brodzie.
Sasuke popatrzył w miejsce, w którym powinien
był stać jego oprawca.
Zobaczył tylko jakiś kształt. Czarny,
wręcz smolisty. Szczerzył się.
— Dopadłem cię! — zawołał grubym głosem, a
jego słowa niosły się echem. — Dopadłem cię! — Wyrzucił ręce do góry.
Sasuke wciąż w tym kształcie nie potrafił
rozpoznać nikogo. Był prosty, niczym rysunek, który nagle nabrał życia.
Przypominał cień.
— Kim… jesteś? — wychrypiał Uchiha,
uświadamiając sobie, że traci siły. Czuł, jak ciało mu drętwieje, a oddech robi
się coraz płytszy.
Umierał.
Kształt zbliżył się do niego, nadal
pozostając niczym więcej tylko czarnym cieniem.
— A jak myślisz? — zapytał, przekrzywiając
głowę.
Sasuke spróbował skupić się na twarzy tego
czegoś i dopiero wtedy dostrzegł, że poza uśmiechem, tam gdzie powinny być oczy,
nos była tylko czarna plama.
Co to była za przeklęta technika?!
Kształt był na tyle blisko, że Sasuke
pomyślał, by spróbować go drasnąć kataną.
Usłyszał cmokanie.
— Nie zranisz mnie. Nie da rady.
— Niby czemu? — wycharczał, plując krwią.
— Nie zranisz czegoś, co jest częścią ciebie.
— Pierdolisz.
Znowu ten szeroki, dziwny uśmiech.
— Kim jesteś? — zapytał Sasuke, wiedząc,
że i tak już przegrał. Z czymkolwiek walczył.
Kształt usiadł niespodziewanie po turecku
na pół metra przed nim i wsparł swoją czarną smolistą głowę na równie czarnej ręce.
— A jak myślisz, głupcze?
Sasuke pomyślał, że chętnie by mu starł
ten krzywy uśmiech gęby. Pomyślał, że gdyby mógł to spaliłby go Amaterasu. Albo
potraktował Susanoo.
Zrobiłby cokolwiek, żeby się go pozbyć.
— Ale się nie da — usłyszał.
— Wiem…
Sasuke poczuł się senny. Niespodziewanie
uświadomił sobie, że ból, który czuł złagodniał. Nie oddychało mu się lżej i
wciąż tracił siły, ale widmo śmierci wydało mu się nagle mniej okrutne.
— To musiało się tak skończyć, prawda? —
zapytał dziwnego, czarnego cienia.
Ale cienia już nie było.
Jak nie było ognia, nocy i ruin.
Została tylko kojąca cisza.
I myśl, że wkrótce zobaczy Sakurę.
Tylko…
— Sasuke, obudź się, shannaro! —
Szarpnęła jego ramionami, aż w końcu w akcie desperacji spoliczkowała go.
Dopiero wtedy otworzył oczy, a z jego
gardła wyrwał się krótki krzyk.
Biegał spanikowanym wzrokiem, póki ich
spojrzenia się nie skrzyżowały. Patrzył na nią, a na jego twarzy coraz mocniej
malowało się zdziwienie.
— Sasuke-kun, w porządku? — zapytała z
troską, kładąc dłonie na policzkach. Poczuła gorąco i przestraszyła się, że
miał gorączkę. Chciała zabrać dłonie, ale Sasuke jedną z nich przykrył swoją.
Odetchnął głęboko i popatrzył jej w oczy
z taką intensywnością, że Sakurę przeszły dreszcze. Ale to były przyjemne dreszcze.
— Będziesz tutaj? — zapytał.
Jego głos był słaby i pełen nadziei,
jakby bał się, że jutro miało nie nastąpić.
— Oczywiście. Zawsze jestem — odparła
miękko.
Zobaczyła, że jego oczy znów zachodzą
mgłą, a powieki powoli opadają. Na ustach błąkał się ostatni lekki uśmiech.
Ciało męża szybko się rozluźniło, puścił jej dłoń, a oddech
na nowo stał się spokojny i równomierny.
Uśmiechnęła się ciepło i złożyła krótki
pocałunek tuż przy ustach, po czym z powrotem ułożyła się na poduszce.
Zamknęła oczy, mając nadzieję, że żadne
koszmary nie nawiedzą już Sasuke.
Od
autorki:
Miałam dziś ciężki dzień, serio.
I tak jakoś wróciłam, siadłam i…
napisałam. xD To, dlaczego Sasuke miał tak poroniony sen i czym był ten dziwny
kształt pozostawiam do waszej własnej interpretacji. :D
Zapraszam również na nowego bloga!
Prolog na was czeka! ^^
To było interesujące :) I świetnie napisane, to przede wszystkim ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ^^
Bardzo ciekawe. I niby szkoda, że krótkie, a jednak idealnie, że krótkie :D
OdpowiedzUsuńRozchmurzyło mi robienie projektu!
Sakura jak zawsze na posterunku, gotowa by chronić swojego męża <3
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czytało, pozdrawiam! <3
Uch, ten sen był naprawdę dziwny.
OdpowiedzUsuńJednak Pani Uchiha czuwa ^^
Jeżu, no! Ja się nawet nie zorientowałam, że to sen. Nie spodziewałam się w ogóle! Ale jaka to była ulga!
OdpowiedzUsuńJakie to urocze było! To upewnienie się, że Sakura go nie zostawi, że nadal będzie i dup, pójście spać dalej. :)
Powiem Ci, że na jednym fragmencie się uśmiałam. Na tym, w którym cień (cały czas myślałam, że to może Czarny Zetsu) mówi że to część niego. Wtedy totalnie zgłupiałam, ale odpowiedź Sasuke: "pierdolisz" tak mnie rozśmieszyła, była tak absurdalna, haha, kilka razy ten fragment przeczytałam!
40 year old Community Outreach Specialist Estele Shadfourth, hailing from Aldergrove enjoys watching movies like Iron Eagle IV and Puzzles. Took a trip to Barcelona and drives a Bugatti Type 57SC Atalante. wykop to
OdpowiedzUsuń