11/09/2018

Instynkt || Rozdział 4

Słyszała, że Kakashi Hatake był dobrym prokuratorem. Podobno jego wyniki nigdy nie spadły poniżej dziewięćdziesięciu procent. Jeśli zabierał się za jakąś sprawę, to ciągnął ją do końca.
A jej prowadził już przeszło trzy lata.
— Jak się czujesz? — zapytał, stawiając na okrągłym stoliku filiżankę z espresso.
Sakura zaczęła palcem wskazującym sunąć po brzegu naczynia, wpatrując się w okno.
— Do dupy — skwitowała.
Usta Kakashiego wyciągnęły się w słabym uśmiechu. Zajął miejsce naprzeciw niej i oparł się przedramionami o stolik. Czuła jego spojrzenie na sobie, ale nie chciała na nie odpowiadać.
Czekała.
— Myślałem, że ufasz mi wystarczająco — powiedział w końcu.
Nie wyczuła w jego głosie pretensji, co przyjęła z ulgą.
— To nie kwestia zaufania — wyjaśniła. — Powiem ci to, co powiedziałam Sasuke wczoraj. To nie jest coś, o czym chcę rozmawiać.
Kakashi westchnął. Sakura wiedziała, że to oznacza irytację z jego strony. Hatake zawsze przeciągle wzdychał, kiedy coś mu się nie podobało.
Popatrzyła na jego przystojną twarz i zobaczyła troskę, której nie chciała.
Początkowo ich znajomość była prosta. On był prokuratorem prowadzącym sprawę, ona ofiarą Saia. Jednak im bardziej cała sprawa wydłużała się w czasie, tym więcej zaangażowania było ze strony Hatake. W końcu zatarła się granica formalnego traktowania siebie nawzajem, zaczęli rozmawiać jak starzy przyjaciele, a Sakurze kilka razy zdarzyło się dzwonić do Kakashiego w chwilach słabości. Jak wczoraj o trzeciej w nocy. Prawie nie rozmawiali; ona tylko płakała do słuchawki, a on słuchał. Potem ponownie poprosił, by przyjechała do jego kancelarii.
I tak oto siedzieli w przestronnym biurze o ósmej rano, pili razem kawę, a jej sprawa nadal stała w miejscu.
— Coś wiadomo o Asunie? — zapytała, chcąc przerwać ciszę.
— Dziś zostanie wykonana sekcja zwłok. Chociaż przyczyna śmierci jest raczej oczywista…
— Jeśli to był Sai, to musiał ją jakoś zaskoczyć. Asuna trenowała judo. Poza tym, wiedziała jak ten skurwiel wygląda.
— Nie mamy potwierdzenia, że to on. Co ważniejsze, miejsce znalezienia zwłok nie było miejscem morderstwa.
Sakura przyjrzała się Kakashiemu uważnie.
— Jesteście pewni?
Hatake przytaknął.
— Według wstępnych oględzin Asuna zginęła od rozbicia głowy. A nie było tam zbyt wiele krwi. W sumie, to prawie wcale.
— Czyli szukacie jeszcze miejsca zbrodni?
— I narzędzia.
Sakura poczuła się nagle cholernie zmęczona. Sai ciągle był poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości. Zaczęła się zastanawiać, czy to w ogóle się kiedyś zmieni.
— Sakura, wiem o czym myślisz.
Prychnęła. Popatrzyła na kawę i ją odsunęła od siebie. Straciła nagle ochotę na towarzystwo Hatake. 
Wstała z krzesła i zabrała z oparcia czerwoną kurtkę.
— Zadzwoń do mnie, jak coś się w końcu ruszy.
Skierowała się do wyjścia. Nim sięgnęła do klamki, padło pytanie, którego kompletnie się nie spodziewała.
— Kiedy ostatni raz widziałaś się z rodzicami?
Niepewnie odwróciła się w jego stronę, by napotkać parę świdrujących ciemnych oczu.
— Stało się coś?
Chociaż początkowo tego nie akceptowała, to Hatake utrzymywał kontakt z jej rodzicami. W końcu to oni go wynajęli — był to jedyny przejaw ich troski. Do niej nie dzwonili, ani nigdy jej nie odwiedzili od śmierci Ino. Nie pojawili się również na pogrzebie Yamanaki, chociaż razem się wychowywały. Zachowywali się, jakby nie chcieli mieć nic wspólnego z córką, która podważyła reputację znanego polityka i jego żony, prowadzącej kilka hospicjów dla dzieci w całej Japonii.
— Dzwoniłem wczoraj do twojej matki, chcąc ją powiadomić o śmierci Asuny. Nie bardzo się tym przejęła. Wydała mi się rozkojarzona, a rozmowę zakończyła po niespełna minucie.
Sakura uniosła brwi.
— Kogo jak kogo, ale Asunę naprawdę lubiła — stwierdziła. — To nie w jej stylu.
— No właśnie. Tknęło mnie to, więc zadzwoniłem ponownie. Odrzuciła połączenie.
Sakurze nie spodobało się to, co usłyszała. Poczuła pierwszy nerwowy skurcz żołądka.
— Uważam, że powinnaś z nią porozmawiać. Coś jest na rzeczy.
Sakurze trudno było się z tym nie zgodzić. Ale i tak pomysł Kakashiego nie przypadł jej do gustu.
Opuściła gabinet z mętlikiem w głowie.
Na korytarzu znalazła pierwszą wolną ławkę i usiadła na niej z ciężkim westchnieniem.
Nie chciała mieć więcej problemów. Ostatnie lata jej życia i tak były pasmem niepowodzeń.
Wiedziała, że będzie tego żałować, ale słowa Kakashiego miały zbyt przejmującą moc.
Wybierając numer matki, nie była pewna, co właściwie chce powiedzieć, ale kiedy usłyszała pierwszy sygnał, pomyślała, że nie ma to znaczenia.
Głos. Chciała tylko usłyszeć jej głos.
Mijały sekundy, a Mebuki nie odbierała.
Sakura zerknęła na okrągły zegar, wiszący na ścianie. Zbliżała się dziewiąta. Z reguły o tej godzinie matka była w domu.
Haruno zakończyła połączenie.
Patrzyła w wygasły ekran telefonu, zastanawiając się, co robić dalej, kiedy usłyszała z końca korytarza znajomy głos.
Zerknęła w kierunku wind i znieruchomiała.
Wysoki mężczyzna, ubrany na sportowo szybko wyłowił ją wzrokiem spośród ludzi kręcących się po korytarzu i Sakura odruchowo pomyślała, że powinna uciekać.
Shin jednak nic nie zrobił. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, dopóki nie podszedł do niego wysoki mężczyzna ubrany w garnitur. Od prawą pachą miał aktówkę. Sakura domyśliła się, że był prokuratorem.
Shin coś powiedział mu na ucho i obaj na nią spojrzeli, a jej przebiegły dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
Haruno odniosła wrażenie, że temperatura w całym holu nagle spadła o kilka stopni.
Zacisnęła mocniej dłoń na telefonie walcząc z chęcią ucieczki.
Mężczyźni skierowali się do windy, ale Sakura nie była w stanie spuścić z nich wzroku.
Shin stał za towarzyszem i nim zniknął w windzie, znów na nią spojrzał. A potem uśmiechnął się cwanie i przejechał palcem wskazującym sobie po kratni.
Kilka sekund później zniknęli, ale Sakura nie potrafiła ruszyć się z miejsca.
Poczuła się nagle kompletnie przegrana.

♦ ♦ ♦

Sasuke stał w swoim gabinecie przy otwartym na oścież oknie i ignorując wszelkie zakazy, nakazy i zasady etyki, panujące na komendzie palił trzeciego papierosa, gapiąc się tępo w dół, prosto na parking dla radiowozów.
— Długo będziesz mnie ignorować? — Usłyszał spokojny głos Itachiego, ale nie odwrócił wzroku.
Obserwowanie Hotaru Arakawy, podkomisarz z wydziału do spraw narkotyków było dużo ciekawsze. Właśnie samodzielnie zmieniała koło w jednym z jednostkowych samochodów.
Sasuke podrapał się po brodzie, próbując sobie przypomnieć, jak wyglądała cztery dni wcześniej, kiedy brał ją w męskiej toalecie jednego z barów. Niewiele pamiętał, poza tym, że miała czarne spodnie, które go denerwowały, bo miał problem, by się do niej dobrać. Ostatecznie chyba zerwał jakiś guzik.
W sumie, nawet seksu dobrze nie pamiętał.
Uśmiechnął się przekornie, zdając sobie sprawę, że los jest przewrotny.
Hotaru nosiła tytuł specjalisty od narkotyków, którym dodatkowo lubiła się chwalić, a dała się przelecieć policjantowi z herą w żyłach.
Sasuke znów się zaciągnął i wtedy Itachi obrócił go twarzą do siebie.
— Nie ma czasu na twoje humory — syknął, a jego ciemne oczy błysnęły gniewnie.
Sasuke wypuścił dym prosto w jego twarz, ale na starszym Uchiha nie zrobiło to wrażenia. Odsunął się tylko nieznacznie.
— Ogarnij się. Zamiast strzelać fochy jak durny nastolatek przyjmij moją pomoc.
Sasuke prychnął.
— Pomoc? Przejąłeś moją sprawę, gnoju.
Itachi zmarszczył brwi.
— Rozmawiałeś z Tsunade. To była jej decyzja, nie moja.
— Ze wszystkich śledczych musiała wybrać ciebie?
Itachi wzruszył ramionami.
— Marnujemy czas. Sai szlaja się gdzieś, Sakura jest w niebezpieczeństwie, a ty nic nie robisz. Dziwię się, że Hatake jeszcze z tobą współpracuje.
Sasuke poczuł, jakby dostał mentalny policzek. Ugasił papierosa w szklanej popielniczce, nie spuszczając wzroku z brata.
— W dupie byłeś, gówno widziałeś.
Itachi zacisnął mocno szczękę, ale Sasuke wiedział, że nie dał się sprowokować.
— Rozmawiałem z Naruto. Przyznał, że ostatnio więcej chlejesz niż pracujesz.
Sasuke przeklął siarczyście w myślach, obiecując sobie jednocześnie, że Naruto wróci dziś do domu z co najmniej jednym zębem w ręce.
— Nie wpływa to na moją pracę — skłamał gładko.
Itachi nic nie powiedział, tylko odszedł do biurka Sasuke i podniósł z niej tekturową teczkę.
Pomachał nią.
— Sprawa Saia wciąż jest w toku, masz masę poszlak, ale nie potrafisz poskładać tego do kupy. Błądzisz jak  dzieciak we mgle! — krzyknął i uderzył teczką o blat biurka.
Sasuke mimowolnie się wzdrygnął. Itachi rzadko krzyczał.
— Kręcisz się koło Sakury jak pies koło suki z cieczką, ale nie myślisz o tym, że ten skurwiel w każdej chwili może ją dopaść!
Sasuke cały się spiął. Złapał brata za poły czarnej koszulki.
— Gdybym nie myślał o jej bezpieczeństwie, to by nie siedziała teraz u mnie!
Itachi odtrącił jego ręce z wyraźną wściekłością.
— Teraz?! Kurwa, Sasuke! Powinieneś był go złapać trzy lata temu nim zamordował Ino!
Sasuke chciał odparować ten atak, czuł, że musi się bronić, ale słowa uwięzły mu w gardle, a w głowie nastała nagła pustka.
Patrzył na Itachiego, dysząc i przeklinając cały świat, jednocześnie powoli godząc się z tym, że jego brat miał rację.
Nie mógł się mylić. Wszyscy wiedzieli, że trzy lata temu zespół Sasuke nawalił. Nie, nie zespół. Tylko on.
Mieli anonimowy donos na Saia. Ktoś podobno wiedział, gdzie się ukrywa. Sasuke jednak postanowił go zignorować. Uznał, że to fałszywy alarm. Pełno mieli takich wcześniej. Nikt tego nie sprawdził.
Kilka godzin później po odnalezieniu Sakury przy zwłokach Ino, Naruto bez jego zgody pojechał w domniemane miejsce. Był to jeden z opuszczonych domów, z oknami zabitymi deskami i aurą krzyczącą, że w każdej chwili może się zawalić.
 Kiedy Sasuke później oglądał jego wnętrze, cały w środku płonął z wściekłości. Sai tam był. I to z pewnością nie sam. Wyniki, które potem czytał od ekipy kryminalistycznej, wszystko potwierdzały.
Ino była przetrzymywana, nim została zabrana w ostatnią podróż.
Mogli ją ocalić.
Ino miała szansę żyć.
Do dziś Sasuke nie mógł sobie przebaczyć tej chwili uprzedzenia. Wystarczyła jedna myśl, żeby przekreślić czyjeś życie.
Jednak chyba najbardziej tłamsiło go jego własne tchórzostwo.
Nigdy nie powiedział o tym Sakurze. Nie potrafiłby znieść jej spojrzenia, przepełnionego żalem. Już wystarczająco w życiu ją zawiódł.
Sasuke zrezygnowany oparł się plecami o ścianę. Złapał się za grzbiet nosa, czując, że znowu zaczyna go boleć głowa.
Odetchnął głęboko.
Napięcie, które jeszcze chwilę temu wisiało w powietrzu i drażniło obu mężczyzn gdzieś zniknęło. Pozostała tylko cisza, pośród której Sasuke powoli zbierał myśli.
— Dobra, a masz jakiś plan? — zapytał w końcu, wlepiając wzrok w Itachiego.
Dostrzegł błąkający się u niego uśmiech.
— Inaczej byś mnie tu nie zobaczył.

♦ ♦ ♦

Nigdy nie przepadał za listopadem. Był to zimny i ponury miesiąc.
Napalił w kominku, a cienie rzucane przez języki ognia tańczyły po ścianach, jednak ta odrobina ciepła nie odgoniła chłodu panującego w pomieszczeniu.
Nieduży pokój zdawał się powoli gnić. Na ścianach rozrastała się pleśń, powietrze było przesycone wilgocią.
Chuchnął w skostniałe dłonie i podszedł do okna. Na ulicy panowała kompletna pustka. To dobrze. Im mniej ludzi tędy chodziło, tym lepiej.
Popatrzył na pochmurne niebo; wyglądało na to, że miał być to kolejny deszczowy dzień. 
Nagle usłyszał skrzypienie podłogi w korytarzu. Chwilę później drzwi do pokoju zostały otwarte, a w progu stanął wysoki mężczyzna w ciemnym garniturze.
Nawet nie próbował maskować niechęci, kiedy patrzył na ściany, z których odchodziła flizelinowa tapeta.
Sai posłał mu niewymuszony uśmiech.
— Zawsze lubiłeś takie nawiedzone miejsca — skwitował mężczyzna przestępując próg.
— A tobie nigdy to nie przeszkadzało.
Danzo Shimura wykrzywił usta w czymś, co miało być imitacją uśmiechu. Postawił aktówkę na chyboczącym się, okrągłym stoliku, wyciągnął z niej teczkę i podał Saiowi. Mężczyźnie nie umknęło, że Danzo na sekundę się zawahał, a przez jego twarz przemknął cień obawy.
Przez chwilę ważył teczkę w dłoni, jakby oceniał jej wartość, w końcu otworzył i zaczął przeglądać papiery.
W tym czasie w pokoju pojawił się Shin. Oparł się plecami o framugę i skrzyżował ręce na piersi.
— Nie masz zbyt wiele — skwitował ponuro Sai, patrząc na zapisane kartki. — To za mało!
Danzo wzdrygnął się, ale zachował kamienny wyraz twarzy.
— Poruszyłem wszystkie swoje znajomości, mój drogi. Prawda jest taka, że Sasuke Uchiha cieszy się dobrą opinią. Nie znalazłem na niego nic, czym można go pogrążyć.
Sai rzucił teczkę pod nogi Shimury. Papiery rozsypały się po podłodze.
— Więc postaraj się bardziej! — krzyknął. — Ten gnój ma skończyć w więzieniu!
Danzo wyprostował się, wbijając wzrok w Saia.
— Ostrzegałem cię, że to może być niemożliwe.
Sai prychnął pogardliwie i posłał Danzo zirytowane spojrzenie.
— Bo co? Bo jego ojciec jest byłym wojskowym? Nie rozśmieszaj mnie.
Shimura pozbierał dokumenty, schował do teczki i położył wszystko na stoliku.
Sai uważnie go obserwował. Widział przed sobą podstarzałego prokuratora na chwilę przed emeryturą. Ciemne włosy przecinały wstęgi siwizny, twarz okalała siateczka zmarszczek, a na dłoniach pojawiły się już pierwsze plamy wątrobowe. Mimo to w ruchach tego człowieka nie było słabości. Na zewnątrz może i ciało się starzało, ale wyraźnie wciąż pozostawało zdrowe i silne.
— Ktoś kto ma lata w służbie za sobą, ma też sieć kontaktów — wyjaśnił Danzo. —Wystarczy jeden telefon i Sasuke Uchiha znów jest czysty jak łza. Z tym nie da się wygrać, Sai.
Mężczyzna nic nie odpowiedział. Odszedł kawałek i stanął przy kominku. Jego ciepło przyjemnie pieściło zmarzniętą skórę.
— Czyli już mi nie pomożesz? — zapytał Sai po krótkiej chwili.
Usłyszał westchnięcie.
— Przykro mi, ale zrobiłem, co mogłem.
Sai bez wahania wyciągnął broń zza pasa i w ułamku sekundy wycelował w Danzo. Z satysfakcją obserwował, jak pewność siebie znika z jego pomarszczonej twarzy, a skóra nabiera kredowego koloru.
Kątem oka dostrzegł, że Shin stanął prosto, wyraźnie zaskoczony.
— Czułem, że niewiele zdziałasz  — powiedział Sai, skupiając całą uwagę na Shimurze.
— Sai… bądź rozsądny — poprosił drżącym głosem. — Tak niczego nie rozwiążesz.
Sai odbezpieczył broń i położył palec na spuście. Zobaczył, że Danzo zaczął cały drżeć.
— Czy ja wiem?
Danzo poruszał bezdźwięcznie ustami, a w oczach stanęły mu łzy. Upadł w końcu na kolana, nie spuszczając wzroku w lufy broni.
— Proszę… wiesz, że nic nie…
Sai strzelił. Kula przeszyła głowę, rozbryzgując krew na ścianie za Danzo. Ciało opadło z głuchym uderzeniem na spróchniałe panele, których szczeliny szybko zaczęły wypełniać się juchą.
Sai schował broń. Skierował spojrzenie na pobladłego Shina.
— Nie stój tak. Pozbądź się jego zwłok — powiedział ozięble.
Shin natychmiast wykonał polecenie. Złapał zwłoki pod pachami i z niemałym trudem wywlekł je z pokoju.
Sai zamknął za nim drzwi i oparł się o nie plecami. Wyciągnął komórkę i wybrał odpowiedni numer.
Po trzech sygnałach usłyszał jego zadowolony głos:
— Czyżbyś potrzebował pomocy?
— Malutkiej.
Ciemne chmury pochłonęły już całe niebo i zanim Sai ustalił wszystkie szczegóły z rozmówcą, na ulice Tokio spadł deszcz.

Od autorki: Czwóreczka za nami. Tak naprawdę ostra jazda zacznie się dopiero teraz. Koniec wprowadzania do historii. ;) A ja się cieszę, bo już nie mogę się doczekać jak poleje się krew. Duużo krwi. ;D
Ja wiem, że moje rozdziały nie grzeszą długością, ale nie lubię za długich rozdziałów, bo nie chcę nikogo zamęczać. Poza tym, mam rozplanowane, co ma się pojawić w danym rozdziale, a sceny są konkretne, bez zbędnego lania wody, które tylko może znużyć i do niczego nie prowadzi.
Jak zawsze dziękuję za wszystkie miłe komentarze!
Rozdział piąty pojawi się albo na samiutkim końcu listopada, albo dopiero w grudniu. Co ja chrzanię, oczywiście, że pojawi się szybciej. xD
Jeśli wyłapiecie jakieś błędy, to dajcie znać! I zapraszam również do polubienia mojej strony. Będziecie na bieżąco ze wszystkim! ^^ Buziaki, kochani!

17 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział.
    Sasuke, ty głąbie :D ćpający policjant, w końcu najciemniej pod latarnią ;) a ta sytuacja z Saiem, Shinem i tym gestem podcinania gardła, omatko ciary :o
    Poza tym ciekawe, czy z Mebuki wszystko OK...
    A co do rozdziałów, taka długość jest w sam raz, mimo że chciałabym już wiedzieć co dalej ;p
    czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwanie Sasuke głąbem to chyba lekkie niedpowiedzenie. xD
      Tak, Sakura a się czego bać :o
      Mam nadzieję, że koljne rozdziały też będą się podobać i obyś nie była zbyt wrażliwa xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Idealny rozdzialik na idealny, listopadowy wieczór. Miód na moje zamarznięte serce.
    Coraz bardziej wciąga mnie ta historia. Coraz więcej nowych wątków, i o zgrozo, ciąża Sakury. Co ona biedna musiała przeżyć. A Sasuke jak zwykle jest taki egoistyczny - no, ale w końcu to jego cecha rozpoznawcza. Ciekawi mnie też plan Itachiego, w końcu Sasuke stał tyle lat w martwym punkcie... Czyżby szykuje się jakiś rewolucyjny pomysł na śledztwo? Po za tym cieszę się, że Itachi tutaj występuje, to w końcu jedna z moich ulubionych postaci.
    No nic, czekam na rozwój wydarzeń i życzę weny.
    XOXO,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że historia wciąga. To chyba najlepsze, co może autor przeczytać. ;)
      Sasuke, to Sasuke. Prawdą jest, że jeśli chodzi o sprawę Saia, to spartolił, a teraz nie potrafi pozbierać tego do kupy i jego starszy braciszek musi go ratować. :D
      Itachi ma plan, owszem, aczkolwiek czy jest rewolucyjny? ;) Okaże się.
      Buziaki!

      Usuń
  3. Przeczytane!
    Chociaż znowu nie mam pomysłu na ciekawy komentarz, to zostawiam po sobie ślad. Mam nadzieję, że nawet coś takiego daje motywację :D

    Nie mogę doczekać się rozwinięcia tej historii. Każdy kolejny wątek jest coraz bardziej wciągający. A lekkość twojego języka jest powalająca!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że daje motywację. :)
      Dla mnie najważniejsze jest to, że moja twórczość komuś się podoba. :)
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hello ^^
    Ja tam nie mam parcia na długie rozdziały. Co dają, to biorę i nie narzekam xD Oj tak chcę krwiiii, dużo krwi i akcji plis. Nie mogę się doczekać co nam jeszcze zaserwujesz. Kurde Sai zabił Danzo, kto by się spodziewał. A jeśli chodzi o tego Shina, to od razu wiedziałam, że coś jest z nim nie tak. Kiedy wspomniałaś w rozdziale, ze Sai miał wspólnika, to nie trudno było się domyślić kto nim był :D Życzę weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś tu czeka na krew. :D
      W rozdziale piątym jeszcze jej nie będzie, ale spoko, potem może będziesz miała jej dość. xD
      Dzięki za odwiedziny, buziaki!

      Usuń
  5. Rozdział świetny i tylko czekać aż rozpęta się prawdziwa burza ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sorki, że wpadam tak późno! Przeczytałam wcześniej i byłam święcie przekonana, że skomentowałam, a tu nie! Skandal!
    Dlatego przepraszam, że nie bede bardzo szczegółowa. To nie to samo, gdy czytasz pierwszy raz. Ahm
    Ogolnie to jestem bardzo zaintrygowana. Podoba mi sie to, że właśnie nie lejesz tej wody. To tylko, tak naprawdę, działa na plus, bo czuje się tę presję akcji.
    I bardzo mocno ją czuć.
    Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Sakury, widząc, jak bardzo to wszytsko ją zaczyna osaczać.
    Martwią mnie jej rodzice i mam lekkie podejrzenia, co moze sie dziać. Byc moze sa zastraszani, przyszło mi na myśl, ze sa bezpośrednio zaangażowani w smierć Asuny bądź po prostu pragną sie całkowicie odciąć od tego, co jest z Sakura związane. A moze to jeszcze co innego?
    Itaś! Niemal sama podskoczyłam, gdy obruszył sie na Sasuke. Miałam go wręcz przed oczami i podobał mi sie ten widok (kappa? XD). Bardzo leży mi Twoja wersja Itachiego i to, jak zachowuje sie względem Sasuke. Ktoś powinien go ustawić do pionu. Teraz to widać.
    I ta ostatnia scena! Kocham takie klimaty! Dreszcze mi przeszły na samą myśl, jakim skurczybykiem jest Sai. Współczuje szczerze Sakurze całego tego bagna.
    Nie wypatrzyłam żadnych bledzikow. Rozdział świetny i tylko czekam na następny!
    Całusy! ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać! ^^
      Cieszę się, że rozdział się podobał, szczerze? Troche obawiałam się tej sceny z Itachim, nie wiedziałam, jak to wyjdzie. xD
      A co rodziców Sakury, sporo wyjaśni się w szóstym rozdziale. :D
      No, Sakura wpadła w niezłe bagno, ale w sumie wszystko może się tylo jeszcze pogorszyć, ale cii. ;)
      Buziaki!

      Usuń
  7. Jak obiecałam, przeczytałam w nocy, ale że nie nienawidzę dawać komentarzy na telefonie, a nie chciało też mi się wstać po lapka z łóżka, pojawiam się teraz z opinią xD. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. I przyznam, że żałuję, iż tak długo zwlekałam z jakimkolwiek rozdziałem. Jestem dziwna, czasami są tygodnie w których tylko czytałabym blogi, a czasami wciągnie mnie jakaś seria książek i zapominam o blogspocie. I to jest błąd!

    Instynkt jest ZAJEBISTY. Przepraszam, za wulgarne wyrażenie 😂, ale nie umiem lepiej tego opisać. Masz bardzo, a to bardzo przyjemny i prosty styl, który czyta się bardzo fajnie ( idzie płakać do konta, ponieważ zazdrości). Połknęłam historie za jednym zamachem! O jak dobrze mi się spało! Poważnie!

    Prolog na szczęście pamiętałam :), więc moglam zacząć od 1 rozdziału. Szkoda mi Sakury, okej może powinna była powiedzieć Sai'owi o ciąży, ale rozumiem ją trochę, że nie była gotowa na bycie matką. Poza tym ukryła to, ale nie chciała zabić dziecka. Nic mu nie zrobiła! Biedne musiało umrzeć :(. A ten debil Sai widać, że jakiś psychol, żeby od razu zabijać za to. Rozumiem gdyby Haruno usunęła ciążę... no debil XD. Do tego myślę, że to właśnie on skasował kuzynkę Sakury. Mało tego, różowowłosa twierdziła, że kuzynka spotykała się z kimś i właśnie do głowy mi przyszło " hmm, a może z Sai'em się spotykała" XD.

    Sasuke jest jak typowy gliniarz, oschły, pije po kątach w domu. Oczywiście nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała. Ja lubię go w takim wydaniu, serio. Mam wujostwo w policji i wiem jak to wygląda i to nie jest tylko stereotyp. Połowa z nich musi chodzić na przymusowe badania do psychologów. Co się dziwić, jak się widuje w pracy same trupy.... Hm... Sasuke kochał Sakurę, ale odszedł. A raczej wyjechał. Jestem ciekawa, jaki miał powód co do tego :3.

    Jak zobaczyłam, że pojawił się Itachi, to aż uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy! Kto go nie uwielbia?! Do tego będzie razem z bratem prowadził śledztwo :).

    Na końcu skomentuje Shina... Drań! Ale nie gorszy od Saia, który chciał go zabić! Czytam i czytam i patrze, gdy Sakura rozmawiała z Kakashim, to on wszedł i już czułam jakieś kłopoty. I się nie pomyliłam!

    Na koniec chciałabym dodać, że zazdroszczę ci tak szybkiego dodawania rozdziałów XD. Ja kocham pisać, ale idzie mi to tak kurewsko wolno, że tylko szubienica mi została XD.

    Czekam na kolejny rozdział bejb ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapomniałam dodać, wygląd jest śliczny ;*, ja lubię takie proste i delikatne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana! Miło cię widzieć. :)
      Cieszy mnie, że czytanie tych kilku rozdziałów było dla cebie przyjemne. :)
      I nie płacz, bo wcale gorzej nie piszesz!
      Jeśli chodzi o Saia, to jego postać jest dosyć skomplikowana, ale sporosię wyjaśni już w przyszłym rozdziale. ;)
      Sasuke. Chciałam żeby wyszedł z niego taki typowy gliniarz, ale jestem zdania, że mogłam lepiej go ukazać. Z drugiej strony, to jest krótkie opowiadanie, a w takich formach nie da się wszystkiego zmieścić.
      Itaś! Itasia wszyscy kochają. ;3
      Dziękuję za komentarz i nie chcę nic słyszeć o żadnej szubienicy! Do pisania! Albo ci nakopię! xD
      :*

      Usuń
  9. Te dwie rzeczy się nie zmieniają - chyba nigdzie - Itachi zawsze jest Itachim (porządnym i mądrzejszym bratem), a Danzo zawsze jest ścierwem dbającym o własne interesy. W sumie to się cieszę, że Sai się go pozbył xD

    Sasuke też nieźle namieszał- stąd pewnie ten jego alkoholizm i wieczne rozdrażnienie. Jestem ciekawa w jaki sposób Sakura się o tym wszystkim dowie - czy to od Saia, czy od kogoś innego. Uchiha w cholerę dużo nawarzył sobie tego piwa... A może Sakura będzie tak wściekła na obu, że zabije i jednego i drugiego?

    Coraz więcej odpowiedzi i coraz więcej pytań. Jest naprawdę ciekawie! I do tego bardzo dobrze piszesz! - tego Ci jeszcze chyba nie mówiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. 54 years old Systems Administrator II Murry Norquay, hailing from Keswick enjoys watching movies like Eve of Destruction and Motor sports. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Ferrari 250 GTO. kliknij tu teraz

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała xvenom z Sidereum Graphics | credits: Font Awesome by Dave Gandy Google Fonts