Siedzieli w kuchni, Sakura zaparzyła mu
zielonej herbaty, a jej aromat roznosił się po pomieszczeniu. W mieszkaniu
panowała cisza, Shikamaru słyszał tylko deszcz rytmicznie uderzający o okno i
parapet.
Siedzieli i patrzyli na siebie. Sakura
była spokojna i wyraźnie rozluźniona, czego Shikamaru jej zazdrościł. Wprawdzie
ręce mu nie drżały i posyłał kobiecie łagodne uśmiechy, ale czuł, jak w środku
wszystko mu się skręca. Gardło miał ściśnięte; nie potrafił nic powiedzieć, ani
nawet się napić. Wiedział, że to kwestia minut nim Sakura wyczuje, że coś jest
nie w porządku.
Chcąc się rozluźnić, zaczął palcami
uderzać o drewniany blat, wybijając rytm jednej ze swoich ulubionych piosenek.
— Coś wiadomo o sprawie z Saiem? —
zapytała niespodziewanie Sakura.
Shikamaru natychmiast zacisnął dłoń w
pięść. Wbił w nią nieruchome spojrzenie, szybko kalkulując, co może jej
powiedzieć.
— Działamy. Itachi wyjawił nam kilka
smaczków.
Sakura znieruchomiała z kubkiem herbaty
przy ustach.
— Itachi? On z wami współpracuje?
— Przejął sprawę. Teraz on nami dowodzi.
Okazało się, że Sai jest niezłym psycholem.
Na twarzy Sakury malowało się
niedowierzanie.
— O czym ty mówisz?
Shikamaru przez chwilę myślał, że nie
powinien nic więcej mówić, ale Sakura i tak miała wkrótce umrzeć. Mogła umrzeć
świadoma.
Nara pochylił się w kierunku Sakury.
— Sai jest seryjnym. Przed tobą zabił trzy
inne kobiety. Ty miałaś być następna.
Twarz Sakury pobladła tak bardzo, że
Shikamaru zaczął się obawiać, że kobieta zaraz zemdleje.
Ale szok szybko ustąpił, a w oczach Sakury
pojawił się dziwny błysk. Zacisnęła dłonie mocniej na kubku, Shikamaru widział
jak bieleją jej knykcie.
— Nie wierzę. Żyłam z kimś takim?
Nara westchnął i na nowo zaczął wybijać
rytm piosenki.
— Przykro mi — powiedział szczerze.
— Błagam, złapcie go. Ja naprawdę się
boję.
Shikamaru poczuł, że zdenerwowanie nową
falą szturmuje mu wnętrzności. Upił łyk herbaty, chcąc dać sobie chwilę na
zebranie myśli.
— Schwytają go. Drań zapłaci za wszystko —
powiedział to z największym przekonaniem, na jakie było go stać.
Sakura uśmiechnęła się do niego z
wdzięcznością. Odwzajemnił gest.
— Masz ochotę coś zjeść? — zaproponował. —
Nieopodal jest bar sushi.
— Pewnie — odparła ochoczo. — Nie jadłam
nic od wczoraj.
Kiedy byli w korytarzu i Sakura ubierała
kozaki, Shikamaru wyciągnął telefon i szybko wysłał wiadomość.
Nie
rób tego.
Głos, który usłyszał był tak wyraźny, że
Nara odruchowo zerknął za siebie. Zobaczył jednak tylko pusty korytarz. Westchnął.
Pieprzone sumienie.
— Idziemy? — zapytała Sakura gotowa do
wyjścia.
Nara kiwnął głową i schował telefon do
kieszeni spodni. Wyszli z mieszkania.
Kiedy opuścili ciepłą klatkę schodową,
okazało się, że deszcz mocno ograniczył widoczność. Niebo było ciemne, a wokół
panowała przygnębiająca atmosfera. Ulice wiały pustkami, co Nara przyjął z
ulgą. Mniej potencjalnych świadków.
Ruszyli wzdłuż chodnika, Sakura szła
szybkim krokiem, skryta pod zielonym parasolem. Nara podążał tuż za nią. Gdzieś
w oddali widział majaczące światła samochodów, sunących po ulicy. Nie było
jednak żadnych ludzi.
Wyciągnął broń. Zbliżali się do zaułka
między blokami.
Piętnaście metrów.
Nara czuł, jak serce wali mu w klatce
piersiowej. Nie potrafił zapanować nad zdenerwowaniem, które mierzwiło już
każdy nerw w jego ciele.
Dziesięć metrów.
To naprawdę miało się wydarzyć. A on był
tego częścią.
Pięć metrów.
Sakura miała umrzeć. Dziś.
Kobieta zrobiła kolejne kroki i wtedy z
zaułka wyłonił się Shin z bronią w ręce.
Shikamaru zatrzymał się w tym samym
momencie, co Sakura. Wyprostował dłoń z bronią, Shin podążył jego śladem. Obie
lufy zostały wycelowane w Sakurę.
— Co…? — Zielone oczy kobiety drżały,
Shikamaru widział niedowierzanie i strach. Właśnie ją zdradził.
Zdradził wszystkich.
— Sai na ciebie czeka. — Głos Shina był
obojętny, jak zwykle. Wyrazem twarzy przypominał człowieka, który, na co dzień
porywał ludzi.
— Shikamaru! — zawołała Sakura, jakby
miała nadzieję, że jej pomoże. — Dlaczego?!
Nie odpowiedział. Nie musiała wiedzieć. I
tak by nic nie zrozumiała.
Shin wykorzystał to, że Haruno była
odwrócona do niego tyłem, zamachnął się i lufą broni uderzył ją w skroń. Runęła
na ziemię, a parasol potoczył się na jezdnię, turlany wiatrem.
♦ ♦ ♦
Osaka była jego rodzinnym miastem.
Uzumaki doskonale pamiętał, jak za dzieciaka uwielbiał z rodzicami spacerować
po parku Mino, gdzie był przepiękny malowniczy wodospad. Pamiętał smak
Takoyaki, które jadł po raz pierwszy właśnie w Osace. Nie dość, że poparzył
sobie wtedy język, to jeszcze część ośmiornicy spadła mu na koszulkę. Jednak
chyba najlepszą dla niego wtedy atrakcją było Kaiyukan – największe akwarium na
świecie. Mógł tam siedzieć cały dzień.
Miał z tym miastem pełno dobrych
wspomnień, jednak dziś, kiedy szedł ulicą wzdłuż kanału Dōtonbori, widział
tylko szare budynki, na których światła neonowych reklam ginęły we mgle i
deszczu. Ulewa była tak potężna, że próżno było szukać ludzi na ulicach.
Wszyscy skryci byli w okolicznych restauracjach, pubach i domach.
Parasol, który Naruto miał ze sobą wygiął się od wiatru, a siąpiący
deszcz szybko zmoczył mu płaszcz. Uzumaki czuł jak woda spływa mu strugami po
twarzy i stopniowo dociera do ubrań pod płaszczem.
Choji, idący obok nie był wcale w lepszej sytuacji. Obaj przemokli
kompletnie, więc kiedy Naruto w końcu dostrzegł baner restauracji Mirin
przyspieszył, marząc by schować się przed deszczem. Jego entuzjazm szybko
trafił szlag, kiedy dotarli pod drewniane, dwuskrzydłowe drzwi, na których
wisiała zalaminowana kartka z napisem „Zamknięte”.
— Chyba zaraz wyjdę z siebie — mruknął Uzumaki.
Choji westchnął.
— Nie sądzisz, że to dziwne? — zapytał. — W domu jej nie było, a
restaurację ma zamkniętą.
Naruto posłał mu zmartwione spojrzenie.
— Uważasz, że uciekła?
— Nie wiem. Może Sai ją ostrzegł, że przy nim węszymy? Może jednak
wiedziała więcej?
Naruto podszedł do obszernego okna i zbliżył twarz, mrużąc oczy.
— Wygląda na opuszczony — stwierdził. — Nie ma większości mebli.
— Czyli zwinęła biznes.
Uzumaki westchnął i wyciągnął telefon.
— Super. Kolejna osoba do odnalezienia.
Chciał odnaleźć kontakt do Itachiego, kiedy zauważył stojącą nieopodal
młodą kobietę pod czarnym parasolem. Patrzyła prosto na nich. Sprawiała
wrażenie, jakby czekała, aż sobie pójdą.
Naruto schował telefon i zrobił kilka kroków w stronę kobiety. Nawet nie
drgnęła.
— Dzień dobry — powiedział, zbliżając się jeszcze bardziej. Kiedy
dzieliły ich tylko dwa metry, Uzumaki zobaczył, że jej wzrok jest nieruchomy, a
w dłoni trzyma laskę dla niewidomych.
— Przepraszam, że przeszkadzam — kontynuował spokojnym tonem. — Czy wie
pani może, czemu restauracja Mirin jest zamknięta?
Kobieta sprawiała wrażenie dodatkowo głuchej, bo nie reagowała na jego
głos. Stała niczym posąg, co z każdą kolejną sekundą budziło w Naruto coraz
większe obawy.
Mimo to wyciągnął powoli rękę w jej stronę z zamiarem dotknięcia
ramienia.
— Proszę trzymać łapy przy sobie — warknęła niespodziewanie. Naruto
natychmiast zrobił krok w tył, zaskoczony.
— Pani widzi? — palnął, na co kobieta odpowiedziała zirytowanym
prychnięciem.
— Nie, tłumoku. Ale wyczuwam ludzkie intencje. Jestem ślepa od urodzenia,
ale mam wyczulone inne zmysły. Na przykład słuch. Czemu szukacie mojej matki?
Naruto nie był pewien, co go bardziej zszokowało. To, że obca kobieta go
obraziła, czy to, że właśnie dowiedział się, że Hiromu Sugisaki ma córkę.
— Nie wiedzieliśmy, że pani Hiromu ma córkę — powiedział Choji,
podchodząc do nich.
Kobieta skierowała twarz w jego stronę, a Naruto musiał przyznać, że jest
naprawdę ładna. Miała ciemne włosy do ramion, bladą cerę i ładnie zarysowane
usta. Urodą kojarzyła mu się nieco z porcelanową lalką.
— Nie byłam kimś, kim moja matka chciała się chwalić.
Naruto zmarszczył brwi.
— Czemu używa pani czasu przeszłego? Coś się stało?
Córka Hiromu znów przekręciła głowę, podążając na głosem. Tym razem wzrok
utkwiła nieco zbyt na lewo od Naruto.
— Moja matka nie żyje od dwóch tygodni. Popełniła samobójstwo.
Naruto nie powstrzymał się od głośnego westchnięcia.
— A wie pani, co spowodowało, że pani Hiromu odebrała sobie życie? —
zapytał Choji.
— Oczywiście, że tak. Brzemię, które na sobie miała. To ją zabiło.
— Brzemię? — podjął Naruto. — O czym pani mówi?
Kobieta najwyraźniej uznała, że powiedziała już dość, bo odwróciła się do
nich plecami, gotowa do odejścia. Naruto nie zamierzał jej odpuścić. Złapał ją
za lewe ramię, przytrzymując w miejscu.
— Proszę wyjaśnić!
Kobieta westchnęła. Nagle wydała się Naruto
zmęczona, jakby brzemię, o którym wspomniała, ciążyło też na niej.
— Mówię o tym, co wydarzyło się w 1994
roku.
Naruto puścił kobietę i stanął przed nią.
— Ma pani na myśli dzień, w którym Sai
zabił swoją matkę?
Córka Hiromu niespodziewanie się
roześmiała. Na krótko. Zaraz jej twarz z powrotem przybrała obojętny wyraz.
— To niewiarygodne, jak policja łatwo
wierzy we wszystko, co się jej wciśnie. Ale to było brzemię mojej matki, a
skoro umarła, to chyba już czas, żeby rzucić trochę nowego światła.
Naruto poczuł się jednocześnie
skonfundowany i zaciekawiony.
— Nie będę jednak rozmawiać w tym
paskudnym deszczu. Mam słabe zdrowie. Zapraszam do restauracji.
♦ ♦ ♦
Kiedy otworzyła oczy, zdziwiło ją, że jest
ciemno. Mimo, że nie była pewna gdzie jest, instynktownie wyczuła
niebezpieczeństwo. Poruszyła się, uświadamiając sobie kolejno dwie rzeczy:
leżała na ziemi i ktoś ją obserwował.
Sakura stęknęła, kiedy spróbowała się
podnieść. Jej głowę zalała fala nieprzyjemnego bólu. Postarała się jednak go
zignorować. Skupiła się na otoczeniu.
W pomieszczeniu wcale nie było tak ciemno,
jak jej się początkowo zdawało. Dostrzegła okno, usłyszała szum deszczu.
Światło było słabe, ale widziała zarysy mebli pod ścianą.
Haruno spróbowała podnieść się z klęczek,
ale ciało się zachwiało i upadła na panele.
— Nie forsuj się, kochanie.
Głos dotarł do niej zza pleców. Poczuła
zimny dreszcz przebiegający po kręgosłupie. Usiadła powoli na piętach i
położyła dłonie na kolanach.
Nie musiała długo czekać nim Sai zrobił
pierwsze kroki. Kiedy stanął tuż za nią, Sakura miała wrażenie, że powietrze
zgęstniało w ułamku sekundy. Poczuła się jak wrzucona do małej klatki bez
dojścia świeżego powietrza. Zacisnęła dłonie mocniej na kolanach, kiedy palce
Saia zaczęły niebezpiecznie muskać jej szyję.
Nagle obie ręce mężczyzny zacisnęły się na
jej gardle z taką brutalnością, że wydała z siebie mimowolny jęk. Szarpnął nią
do tyłu; znów wylądowała plecami na panelach. Teraz patrzyła na jego bladą
twarz, skrytą częściowo w cieniu. Widziała furię w oczach i coraz mocniej sobie
uświadamiała, że niedługo przyjdzie jej umrzeć. Miała wręcz chore wrażenie, że
Śmierć wychyla się zza ramienia Saia, tylko czekając.
Odruchowo spróbowała poluźnić uścisk na
gardle. W płucach zaczynała odczuwać brak tlenu, bolało, kiedy starała się
zaczerpnąć powietrza.
Sai miażdżył jej krtań i patrzył z obojętnością,
która przerażała.
Sakura w akcie desperacji wyciągnęła rękę
w górę. Udało jej się paznokciami zahaczyć o policzek mężczyzny. Nic bolesnego,
ale Sai się tego nie spodziewał. Na ułamek sekundy poluźnił uścisk i to Sakurze
wystarczyło. Podważyła szybko jego ręce swoimi, odpychając od siebie. Obolała
na czworakach uciekła pod samo okno. Kiedy popatrzyła na niego ponownie,
zobaczyła, że klęczy i masuje się po policzku. Jego wzrok wciąż pozostawał
nieruchomy.
Oparła się plecami o ścianę pod parapetem,
marząc, żeby zniknąć. Oddychała szybko, czuła jak serce jak łomocze w klatce
piersiowej. Strach, adrenalina, już sama nie wiedziała, co teraz wypełniało jej
żyły.
Kiedy Sai podniósł się z podłogi, Sakura
znieruchomiała. Patrzyła mu prosto w oczy, pragnąc, by to wszystko okazało się
tylko złym snem.
Sai sięgnął za pasek od spodni i Haruno
usłyszała znajomy dźwięk stali. W mdłym świetle zobaczyła wylot lufy
wycelowanej prosto w nią. Ledwo powstrzymała się od płaczu.
— Sai… — wyszeptała, nie wiedząc nawet, po
co się odzywa. To był psychopata. Zabił Ino, zabił trzy inne dziewczyny,
zamordował własną matkę. Wiedziała, że nie będzie miał skrupułów także dla
niej.
— Sakura, możesz mi nie wierzyć, ale
naprawdę i na tobie zależało — powiedział spokojnie. Zrobił w jej stronę dwa
kroki.
— Wiem, wiem. Sai, ja…
— Zamknij ryj! — wrzasnął, a w jego oczach
pojawiła się furia.
Sakura przylgnęła mocniej do ściany, drżąc
na całym ciele.
— Postanowiłaś wszystko zniszczyć!
Okazałaś się by taką samą, niewdzięczną kurwą, jak moja matka!
Sakura spuściła wzrok, nie mogąc dłużej na
niego patrzeć.
— Jesteś nic nie warta — usłyszała.
Zacisnęła dłonie w pięści, spodziewając się wystrzału w każdej chwili. Jednak
zamiast tego, Sai ukucnął przed nią i złapał ją za brodę, zmuszając, by znów na
niego patrzyła.
Resztkami godności powstrzymywała się od
płaczu. Prędzej chciała zarobić kulkę w łeb niż dać Saiowi satysfakcję, że ją
przed śmiercią tak upokorzył.
— Zawsze byłaś twarda, co? — powiedział z
niespodziewanym uśmiechem. Sakura przełknęła nerwowo ślinę i odważyła się
odtrącić jego rękę.
Uśmiech zniknął z jego twarzy. Sekundę
później poczuła uderzenie w prawy policzek. Było tak mocne, że odrzuciło jej
głowę.
Jęknęła, dotykając bolącego miejsca.
Popatrzyła na Saia ze strachem.
Jakim cudem będąc z nim w związku nigdy
nie dostrzegła jego prawdziwego oblicza?
Sai złapał ją za włosy i siłą przygwoździł
jej głowę do ziemi. Poczuła jak kolanem wbija jej się między łopatki,
całkowicie ją unieruchamiając. Syknęła, czując nieprzyjemny uścisk a
kręgosłupie.
— Nie sądzisz, że jak na swoją sytuację,
to za bardzo podskakujesz?
Sakura sapnęła, ale nie była w stanie
poruszyć głową, bo wciąż ją przytrzymywał ręką. Spróbowała na niego spojrzeć,
lecz widziała tylko część jego sylwetki. Przez dłuższą chwilę trwali w takiej
pozycji, otoczeni ciszą, w którą wplatało się rytmiczne uderzanie kropel
deszczu o parapet.
Nagle usłyszała jakieś kroki. Dochodziły z
korytarza, a sądząc po ich rytmie, była to więcej niż jedna osoba.
Nie minęło dziesięć sekund, a drzwi z
nieprzyjemnym skrzypieniem tworzyły się do środka. Sakura nie była w stanie ich
zobaczyć, ale podświadomie czuła, że właśnie w pokoju zawitało jeszcze większe
zło.
— Sai, czy mógłbyś zejść z tej biednej
dziewczyny?
Głos, który usłyszała sprawił, że strach
ją obleciał na nowo.
Nie,
to niemożliwe!
Nagle poczuła jak ciężar z jej ciała znika
i na nowo odzyskała swobodę. Nie poruszyła się. Nie chciała patrzeć w tamtą
stronę.
Jednak jakiś głos jej mówił, że musi to
zrobić.
Powoli dźwignęła się z podłogi. Po chwili
wahania podniosła wzrok w kierunku drzwi.
Troje ludzi. Jednak jej wzrok skupił się
tylko na jednym z nich.
Uśmiechnął się do niej, stojąc wciąż
dumnie wyprostowany w swoim ulubionym czarnym garniturze. Patrzył z wyższością,
tak jak pamiętała od najmłodszych lat.
— Dzień dobry, córeczko.
Od
autorki:
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Chociaż przerwa była nieco dłuższa niż
planowałam, to wciąż istnieje cień szansy, że zakończę historię do Sylwestra.
Mam wenę i chcę rozdział ósmy napisać, jak najszybciej, ale czy się uda, to nie
wiem. :x
Pozdrawiam, robaczki!
Cooooo tu się zadziałooo?!
OdpowiedzUsuńJuż tam pal licho Shikamaru, ale że nawet rodzice Sakury zamieszani w to???
W tym opowiadaniu można się wszystkiego spodziewać, co jest dla mnie zajebiste.
Zbieram szczękę z podłogi. Sasuke, wjeżdzaj tam z buta i ratuj swoją ukochaną! :D
Nie pogniewalibyśmy się, jakbyś dokończyła historię do nowego roku ;) Dlatego też duuużo weny życzę i pozdrawiam cieplutkoooo <3
No co mam powiedzieć? Lubię zaskakiwać. :D
UsuńTeż bym chciała do nowego roku skończyć, bo od stycznia planuję nową historię. :D
Wenę przygarniam i również pozdrawiam! <3
O w mordę! Oo
OdpowiedzUsuńCo ty ze mną robisz kobieto? Ze mną i moimi nerwami!
Rozdział przeczytałam rano, ale nie miałam jak skomentować. Teraz jestem i mam ochotę krzyczeć, skakać i rwać włosy z głowy.
Co się dzieje? Czemu dochodzą kolejne nowe wątki? Jak to wszystko się łączy!
Jak nie dokończysz tego przed nowym rokiem to ja już sama nie wiem, zeświruje!
Trzymam mocno kciuki i gorąco pozdrawiam!
Przepraszam, że musisz tak czekać, by wszystko się wyjaśniło. W 8 rozdziale już będzie robiło się klarowniej. :D POstaram się dokończyć, ale nie obiecuję.
UsuńPozdrawiam!
Yyyy... OK.
OdpowiedzUsuńNie no, co ja gadam, oczywiście, że nie ok!
Jak Shikamaru mógł to zrobić, no jak?!
I ten głos to nie było jakieś tam sumienie, tylko to ja się darłam. ^^
A ta końcówka była... WTF.
Nie ma to jak nieskładne komentarze, co nie? xd
Pozdrawiam ciepło. :D
Cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć. :)
UsuńMówisz, że to ty się darłaś? xD Coś za słabo, bo Shikamaru jednak nie zrezygnował. xD
Pozdrawiam!
Hej!
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu obserwuję Twoje opowieści i muszę przyznać, że naprawdę bardzo mi się podobają. Instynkt wciąga i po każdym rozdziale mam niedosyt. Mogłabyś naprawdę pomyśleć o historii w ten sam deseń, ale duuużo dłuższej! Oczywiście to tylko moje świąteczne życzenia :)
Czekam na kolejny rozdział, bo końcówka nie zdziwiła, zszokowała i ogólnie zastawiam się „what the fuck?”.
Pozdrawiam ;*
To mam dla ciebie dobrą wiadomość, myślę o historii w podobnym klimacie. ;) I będzie dłuższa, zdecydowanie.
UsuńW takim razie życzę dużo weny :)
UsuńDziękuję, przyda się! :D
UsuńWtf. Just, wtf.
OdpowiedzUsuńMiałam małe podejrzenia, jednak w życiu bym nie pomyślała, że ojciec Sakury mógłby byc w to zaangażowany! No kurde...
Zaskoczenie zupełne!
Pociesza mnie fakt, że dzięki córce przybranej matki Saia (tak, zapomniałam jak ma na imię matka XD), sprawa w końcu ruszy do przodu. I moze uda sie odnaleźć Sakure na czas. Bo mam wrażenie ze nie zaciukasz jej tak szybko (jesli juz). XD Mam wciąż nadzieje, że tak sie nie stanie. Wątpliwą ale jednak. XD
Rozdział świetny! Klimat oddany całkowicie. Tez zasługi dla okropnego deszczu, który wręcz widziałam wszędzie i czułam. Uuuh.
Wyłapałam w dwóch miejscach, jak zjadłaś jedna literkę. Jeden przy dialogu z Saiem, gdy mówił, że była dla niego ważna („mi”, zostało „i”) oraz zaraz potem kilka linijek pózniej jest samotne „a”, ale juz nie pamietam jakie miało byc to prawdopodbnie słówko. Tak podpowiadam, bo to jedyne, co znalałam.
Kochana! Trzymam kciuki by się jednak udało dokończyć historie! Dasz rade. Do Sylwestra daleko. :D
Trzymaj się! 💛
Jeny, cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć. :D Co do Sakury, to... tak, no... Błędy! O jeny, dzięki, postaram się je wytępić. :D
UsuńNie, ja już wiem, że do Sylwestra nie skończę historii, cociażby dlatego, że myślę o tym nowym blogu. xD
Buziaki!
Serce łomotało mi cały czas podczas czytania tego rozdziału! Odwaliłaś kawał dobrej roboty. BRAWA SIĘ NALEŻĄ <3 !
OdpowiedzUsuńO tak, wiedziałam, ze Shikamaru coś knuje! Skubany zaczął współpracować z Saiem. No jak on mógł zdradzić moją Sakurcię :< Dalej kocham go całym serduszkiem, ale mam nadzieję, że zostanie za to srogo ukarany!
Zaintrygowałaś mnie momentem, w którym Naruto i Choji napotkali niewidomą kobietę. Cały czas główkuję, co ma wspólnego z cała sprawą. Nie potrafię nic sensownego wymyślić, więc masz kolejnego plusika, ponieważ Twoje opowiadanie nie jest w żadnym momencie przewidywalne!
A co wspólnego ma ojciec Sakury? Myślałam, że tylko Sai jest tym, któremu zależało na złapaniu Haruno. Kolejny "szoken pizden". Jak tak dalej pójdzie, to wnet będę musiała czytać Instynkt z uspokajającą herbatą, ponieważ tyle emocji się we mnie kotłuję, że nie potrafię uporządkować myśli xD <3
Sylwester się zbliża, a ja będę cały czas oczekiwać na nowe rozdziały :> Szkoda, że coraz bliżej końca ;--;.
Buziaki :*
Wiem, jestem okrutna, bo biednego Shikamaru wmanewrowałam w takie bagno. xD
UsuńEj, ja nie chcę byś miała potm problemy z nerwami! ;_; Może już zaparz sobie melissy? xD Bo jeżeli po tym rozdziale jesteś tak rozemocjonowana, to ja sie boję o twoje zdrowie przy kolejnych. XD
Pozdrawiam cieplutko! :*
Ale tu się zmieniło! Jak tutaj ładnie!
OdpowiedzUsuńWe wcześniejszych rozdziałach zaskoczył mnie Shikamaru współpracujący z Saiem... TAK BARDZO MI TO DO NIEGO NIE PASUJE XD. A teraz... Teraz dopiero była niespodzianka. Kompletnie nie spodziewałam się takiego zakończenia. No cóż, może w końcu dowiemy co się kiedyś wydarzyło i co miało wpływ na rozwój psychiczny Saia. Czekam z niecierpliwością na ósemeczkę i mam nadzieję, że procenty pójdą w górę.
PS. Dużo szczęścia i weny w Nowym Roku!
Pozdrawiam cieplutko
♥
Hej, kochana! :D
UsuńJa wiem, to opowiadanie jest pełne zaskoczeń. Procenty pójdą w górę, spokojnie, nawet dziś skupię się na pisaniu rozdziału.
Tobie również wszystkiego najlepszego w nowym roku! :)
Pozdrawiam!
Rozdział zakończony z przytupem.
OdpowiedzUsuńShikamaru zamieszany w brudy, Sai i jeszcze ojciec Sakury ?!
No ładnie, ładnie. Akcja się rozkręca, podejrzanych coraz więcej a wyjaśnienie sprawy coraz bardziej ciekawi.
Jak zawsze cudownie Kochana.
U mnie też, w końcu pojawił się nowy rozdział.
Pozdrawiam Cię gorącą i życzę dużo weny w tym nowym roku :D
Hahahah wiesz, że ten komentarz miał być kolejnym z tej wczkrajszwj serii? Ale czytając te rozdziały zignorowałam fakt, że bateria w telefonie jest już słaba. Jak zaczęłam pisać ten komentarz, to padła. XD przynajmniej poszłam spać XD
OdpowiedzUsuńAle wiem co chciałam napisać!
Jeszcze pod poprzednim rozdziałem zapomniałam napisać, że podejrzewam rodziców Sakury. Sama, gdzieś na początku, wspomniałaś chyba, że ona się z nimi spotka czy jakoś tak. No i to podejrzane zachowanie Mebuki. Kakashiego zbyła, a od Sakury nie odbierała. Zaczęłam wymyślać jakieś bzdurne teorie, że może tak naprawdę Sai jest bratem Sakury, albo sama Sakura tak naprawdę jest np. adoptowaną córką, że może matka Saia nie jest jego matką, tylko prawdziwą natką Sakury? Meh, naprawdę nie wiem, a te moje teorie są raczej mocno naciągane.
Czy tylko ja zauważyłam nieudolność policji/prokuratury. Pomijam Sasuke trzy lata temu, ale tu dziwne zachowanie Mebuki, Kakashi zamiast sam pojechać/wysłać policjanta do jej rodziców, to nie, każe Sakurze samej się skontaktować. Sakura mówi, że Shin, Danzo jest z tym związany, no kurna nic z tym nie jest robione. Zostawiają Sakurę samą w mieszkaniu Sasuke. Nosz kurde! Gdzie obstawa?! Nic dziwnego, że Sakura pomyślała o Shikamaru jako ochroniarzu. To było bardzo mądre i logiczne. Wydaje mi się, że Shika jest w to wplątany jakoś przez sprawy rodzinne...
Cóż, idę czytać ósemkę!
59 yr old Physical Therapy Assistant Zebadiah Klejin, hailing from Igloolik enjoys watching movies like Benji and Knitting. Took a trip to Zollverein Coal Mine Industrial Complex in Essen and drives a T100 Xtra. przeczytac pelne informacje o
OdpowiedzUsuń