W restauracji było duszno i Naruto
pomyślał, że chętnie zostawiłby otwarte drzwi do lokalu. Córka Hiromu jednak
zamknęła je i teraz kręciła się po sali, postukując laską o ziemię. Sprawiała
wrażenie zamyślonej.
Naruto z Chojim zajęli krzesła przy
stoliku nieopodal baru, a Uzumaki nie spuszczał wzroku z kobiety. Z jakiegoś
powodu nie potrafił się do niej przekonać. Nie był pewien, czy to wyuczona
przez lata pracy rezerwa przez niego przemawiała, czy może instynkt próbował mu
coś przekazać.
Patrzył teraz na jej plecy i czekał.
Mimo to, kiedy się odezwała, drgnął
zaskoczony:
— Co chcecie wiedzieć?
Choji odchrząknął.
— Dorze pani wie, co. Proszę tego nie
przeciągać.
W sali panował półmrok, Naruto miał
wrażenie, że w nieoświetlonych zakamarkach restauracji coś się czai. Odruchowo
dotknął kabury z bronią, jednak zaraz zabrał rękę.
Kobieta odwróciła się do nich przodem z
kamiennym wyrazem twarzy.
— Cóż, nie jestem dobra w opowieści, więc
będzie raczej rzeczowo.
— Im krócej, tym lepiej — skwitował
Naruto.
Kobieta posłała mu lekki uśmiech.
— Jak wiecie w 1994 Sai zabił swoją matkę.
Podobno był ofiarą gwałtu przez jednego z jej kochanków. Matka Saia była
ladacznicą i ściągała do domu co chwila kogoś innego. W końcu się to na niej
zemściło w najgorszy możliwy sposób.
Naruto ściągnął brwi, zdezorientowany.
— A co miała pani na myśli mówiąc, że
policja łyka każdą historię?
— Właśnie to. Przedstawiłam wam wersję
wydarzeń, którą już znacie. Którą poznaliście lata temu.
— Ona nie jest prawdziwa? — zdziwił się
Choji.
— W większości — odparła tajemniczo.
— Przepraszam panią, ale do rzeczy. Nie
mamy całego dnia — warknął Naruto.
Kobieta uśmiechnęła się i odwróciła
bokiem, twarzą w stronę brudnej szyby. Mgliste światła neonów jednego z logo
zatańczyły na jej jasnej cerze.
— Owszem, Sai zabił matkę. I to jest
jedyne ziarno prawdy w całej tej szopce.
Naruto podrapała się po brodzie i
powiedział:
— Czyli najważniejsze się nie zmieniło.
— Winicie tylko jego. Ale kto powiedział,
że był tam sam?
Naruto i Choji znieruchomieli z
zaskoczenia.
— Matka Saia była dziwką, to też prawda.
Ale kłamstwem jest, że Sai został chociażby dotknięty przez jednego z jej fagasów.
Z tego, co mi matka powiedziała, jeden z nich był u niej stałym bywalcem. Może
mieli romans? I zgadnijcie co?
Naruto się domyślał, ale pozwolił
kontynuować kobiecie.
— Czar prysł! — powiedziała pstrykając
palcami. — I ten facet z Saiem postanowili się pozbyć Futaby.
Naruto poczuł, że robi mu się gorąco. Wstał z krzesła i podszedł do kobiety.
Popatrzył na nią z góry, starając się zapanować nad ekscytacją, kotłującą się w
jego wnętrzu.
— Zna pani nazwisko tego mężczyzny?
Znów się uśmiechnęła. Ale było w tym
uśmiechu coś tak niebezpiecznego, że Naruto zapragnął odbezpieczyć broń.
Uczucie, że zło czai się w pobliżu powróciło z podwójną siłą.
— Choji! — zawołał i odwrócił się w stronę
partnera. Nawet nie zarejestrował, kiedy trzymał już broń w dłoni. W mroku
dostrzegł tylko zarys cienia. — Padnij!
W następnej sekundzie restaurację
wypełniły huki wystrzałów.
Naruto strzelił dwukrotnie na oślep i
wiedział, że spudłował. Spróbował wyłapać napastnika, ale gdzieś mu zniknął.
Potem zobaczył, że Choji leżał na ziemi, a pod nim krew tworzyła coraz większy
okrąg.
Uzumaki poczuł, że pot spływa mu wzdłuż
kręgosłupa. Kiedy ukucnął przy Akmichim zdał sobie sprawę, że na pomoc było już
za późno. Kula przebiła klatkę piersiową, prawdopodobnie uszkadzając samo serce.
Choji leżał nieruchomo, z rozrzuconymi na boki rękoma, a oczy pusto wpatrzone były w sufit.
Naruto zacisnął dłoń na ramieniu
przyjaciela, oddychając głęboko. Kiedy spojrzał za siebie, kobieta nadal stała
tam gdzie wcześniej. Ku przerażeniu Naruto w dłoni trzymała pistolet i mierzyła
prosto w niego.
Uzumaki miał ochotę zlać samego siebie po
gębie za to, że niczego nie przeczuł. Dał się poprowadzić prosto w pułapkę, jak
jakiś głupi szczyl. A przecież pracował w policji już ponad dekadę!
— Kim jesteś? — warknął, nadal w prawej
dłoni trzymając swoją broń. — Pracujesz dla Saia?!
Kobieta zaśmiała się nieszczerze,
odrzuciła laskę dla niewidomych i ściągnęła okulary przeciwsłoneczne. Potem
sięgnęła do włosów i powoli zsunęła je z głowy. Na jej ramiona opadła kaskada
długich, brązowych pasm.
Naruto poczuł jak krew odpływa mu z
twarzy.
— Nie, kochanie, nie dla niego, tylko z
nim.
Naruto spoglądał w jej zielone oczy, które
błyszczały pełnią życia, czując jednocześnie, że przestaje cokolwiek rozumieć.
— Jesteś Sayuri Osata, prawda? — zapytał.
Kobieta skinęła głową z wyraźną
satysfakcją. Nadal nie spuszczała go z celownika.
— O co w tym wszystkim chodzi?! — wrzasnął
Uzumaki. — Jeżeli nie byłaś ofiarą Saia to kim?! I dlaczego w to wszystko jest
wmieszana Sakura?!
Sayuri wzruszyła tylko ramionami.
— Myślałam, że policjanci to bystrzy
ludzie. Podsunęłam ci przecież odpowiedź chwilę temu.
Naruto zmarszczył brwi, skołowany.
Oddychał płytko, czując jak adrenalina wypełnia mu żyły. Miał ochotę sprawdzić
swoją szybkość. Wycelować w tę wariatkę i strzelić. Ale wiedział, że gdzieś w
cieniu budynku czaił się jeszcze jeden strzelec. I na pewno mierzył mu właśnie
prosto w głowę.
Uzumaki skupił się na słowach Sayuri,
przytaczając w myślach jej wcześniejsze wypowiedzi. A kiedy zrozumiał, poczuł,
że nagle nogi mu miękną.
— Ten mężczyzna… On wami dowodzi, prawda? Ty
i Sai pracujecie dla niego?
— Brawo, misiaku — powiedziała z
uśmiechem. — A skoro już tyle wiesz, to co, mogę odstrzelić ci łeb?
Naruto nawet nie drgnął. Wiedział, że
znalazł się w patowej sytuacji i w tym momencie nie miał cienia pomysłu, jak z
tego wybrnąć.
— Jak się nazywa ten człowiek? — zapytał
mimowolnie.
— A po co ci to wiedzieć? I tak nie
zdążysz nikomu tego przekazać.
Naruto uśmiechnął się przekornie.
— No właśnie. Więc co ci szkodzi
powiedzieć?
Sayuri przez chwilę sprawiała wrażenie,
jakby zastanawiała się, czy warto mu cokolwiek mówić.
Potem odbezpieczyła broń. Naruto napiął
mięśnie, gotów zaryzykować.
— Kizashi Haruno — powiedziała. — A teraz
idź do diabła.
— Wzajemnie, dattebayo.
Naruto strzelił z ulotną myślą, że jak
umrzeć, to przynajmniej w wielkim stylu.
♦ ♦ ♦
Sakura siedziała na panelach i wpatrywała
się z niedowierzaniem w sylwetkę człowieka, którego jeszcze wczoraj uważała za
ojca. Byle jakiego, ale ojca. Teraz jednak widziała obcego mężczyznę o zimnym,
sztywnym spojrzeniu. Widziała człowieka, który tylko wyglądał jak jej ojciec.
— Co to ma znaczyć? — zapytała płaczliwym
tonem. — Co tu się dzieje?!
Sai zaraz ją spoliczkował. Sakura syknęła,
ale nie spokorniała. Nie zamierzała być cicho. Rzuciła Saiowi kwaśne spojrzenie
i powoli podniosła się z podłogi.
Kizashi nadal stał w miejscu. Kiedy Sakura
zdołała się wyprostować, dostrzegła, że za jego plecami jest Shikamaru i dwóch
innych mężczyzn, których nie znała.
Skupiła wzrok na ojcu.
— Wyjaśnij mi to — zażądała twardo.
— Nie bardzo jest sens.
— Słucham?! Porywasz mnie, a Sai,
człowiek, który zabił Ino to twój wspólnik! Jest co wyjaśniać, do cholery!
Twarz Kizashiego pozostała nieruchoma,
Sakura nie potrafiła dostrzec cienia emocji. Poczuła w sobie kolejną falę
gniewu, wypełniającą umysł.
I bez namysłu postanowiła działać.
Sai niczego się nie spodziewał. Był pod
ręką, tak blisko, że nawet jakby chciał, to nie zdążyłby zrobić uniku.
Złapała go za rękaw i zasadziła mu kolanem
w krocze. On krzyknął i zginął się w pół, ona skorzystała z jego dezorientacji
i wyrwała mu broń z ręki. Nie znała się na walce, ale to nie znaczyło, że nie
zamierzała walczyć. Uderzyła Saia w skroń lufą. Nim jego ciało runęło na ziemię
obróciła się w stronę ojca i wycelowała mu między oczy. Za jego plecami
nastąpił ruch. Trzy pistolety zostały wycelowane w nią.
Sakura popatrzyła na Shikamaru. Jego twarz
w tym momencie była tak samo kamienna, jak jej ojca. Mierzył do niej bez cienia
wątpliwości. Skojarzył się Sakurze z robotem wykonującym polecenia swego
twórcy.
Znów przeniosła spojrzenia na Kizashiego.
— Doczekam się jakichkolwiek wyjaśnień? —
zapytała, ignorując fakt, że zaraz ktoś ją może zastrzelić.
— Nie jesteś w sytuacji, w której możesz
stawiać warunki, córeczko.
— Nie nazywaj mnie tak! Nie jesteś moim
ojcem, tylko jakimś psychopatą!
Kizashi uśmiechnął się. I zrobił to tak
sztucznie, że Sakurze przeszło przez myśl, że zaraz pęknie mu ta maska ułudy.
— Nas jest trochę więcej, dobrze wiesz, ż
nie masz żadnych…
Nie chciała słuchać. Szybko przekierowała
broń na jednego z podwładnych i wymierzyła w kolano. Kiedy nacisnęła spust, to
poczuła się, jakby wraz z tą kulą opuścił ją strach.
Krótko ostrzyżony mężczyzna krzyknął
żałośnie, puścił swoją broń i odruchowo złapał się za piszczel, która została
pogruchotana.
Sakura powróciła bronią do ojca, bledszego
i zdenerwowanego.
— Więc? — zapytała, kładąc palec na
spuście.
To była walka na wytrwałość. Sakura podświadomie
wiedziała, że nie będzie w stanie strzelić do własnego ojca. Nie była jednak
pewna czy ojciec myślał podobnie. Szczególnie, że nie on trzymał broń.
Powiedzieć a zrobić?
Widząc jego wściekłość przeczuwała, że jej
chwile mogą być policzone.
— Mam prawo wiedzieć, tato. — Ostatnie
słowo ledwo przeszło Sakurze przez gardło. — Po co to wszystko?
— Potrzebuję dojścia w policji.
Sakura zaskoczona odpowiedzią rozchyliła
usta.
— Jak to? Co ty planujesz?
— Rewolucję, Sakura. Ale żeby ją wykonać
muszę usunąć wszystkie przeszkody.
— Przeszkody?
— Tak. Muszę pozbyć się ludzi, którzy
zagrożą naszemu planowi.
Sakura czuła, że pot płynie jej wzdłuż
kręgosłupa. Zacisnęła dłoń mocniej na broni, bo nagle przestraszyła się, że
może ją wypuścić.
Odetchnęła głęboko.
— A ja? Co ja mam z tym wspólnego?
Kizashi wzruszył ramionami. Na jego twarzy
na nowo panował nieprzenikniony spokój.
— Uznałem, że się nadasz. W końcu znasz
kilku policjantów, prawda? I to tych… dociekliwych. Pomyślałem, że jak
stworzymy dramatyczną historię z twoim udziałem, to odwrócimy ich uwagę od nas
i jednocześnie zagonimy ich w kozi róg. Jeden kamień, dwa ptaki*.
Sakura poczuła, że robi jej się słabo.
— Tak, Sakura, dobrze myślisz —
kontynuował. — Śmierć Ino też była moim pomysłem. To, że spotkałaś Saia także.
Wszystko było zaplanowane. Od początku do końca. No, poza twoją ciążą. —
Kizashi uśmiechnął się nikczemnie i zrobił pierwsze kroki w jej stronę.
Sakura pomyślała, że trafiła do jakiegoś
taniego horroru. To nie mogła być prawda!
— Kłamiesz — powiedziała, wszystkim siłami
próbując się nie rozpłakać. — Kłamca!
Kizashi schował ręce za plecami, a na
twarzy znów zapanowała obojętność.
— Chciałaś prawdy to ją masz — skwitował
ponuro. — Ale wiesz, że prawda niesie ze sobą konsekwencje?
Sakura przełknęła nerwowo ślinę, wiedząc
do czego zmierza jej ojciec. Położyła drugą rękę na rękojeści broni, ale i to
nie powstrzymało drżenia ciała.
— Tak myślałem. Jesteś tak samo słaba jak
twoja matka. — Kizashi uniósł dłoń i pstryknął palcami. — Shikamaru, wiesz, co
masz robić.
Nara wystąpił przed ojca Sakury z cały
czas wycelowaną bronią.
— Masz pięć minut. Czekamy na dole. I
zabierz potem Saia.
Kiedy Kizashi odwrócił się plecami, Sakura
chciała podążyć za nim, ale Shikamaru natychmiast go zasłonił.
Sakura spojrzała błagalnie na Narę, ale
mężczyzna był nieugięty.
Ojciec wraz z dwójką pozostałych mężczyzn
wyszli i jeszcze dłuższą chwilę była w stanie słyszeć ich kroki w akompaniamencie
jęków postrzelonego człowieka.
Cała odwaga opuściła Sakurę.
— Shikamaru, proszę… co ty robisz? —
zapytała. — Jak mogłeś odwrócić się od pozostałych? Mój ojciec chce ich
pozabijać!
— Zamknij się! — warknął, aż Sakurę
zmroziło. Znała Shikamaru już wystarczająco długo, żeby wiedzieć kiedy nie
żartował. A co gorsza, wiedziała, że nie będzie w stanie do niego strzelić. Ojciec
się nie pomylił. Była słaba. Była przegrana.
Opuściła broń wzdłuż ciała i pozwoliła
pierwszym łzom popłynąć po policzkach.
— Proszę…
Ale Shikamau nie słuchał. Położył palec na
spuście i Sakurze pozostał mieć nadzieję, że nie zdąży nic poczuć.
Zamknęła oczy, starając się sobie
wyobrazić twarz Sasuke. Na szybko chciała w głowie utkać jedno z ich wspomnień.
Wspólne jedzenie dango, impreza w klubie, czy oglądanie filmu u niego w domu
wieczorną, letnią porą. Spróbowała przypomnieć sobie jego głos i uśmiech.
Sasuke-kun.
Padł strzał rozrywając ciszę na pół.
♦ ♦ ♦
Po niespełna dwóch minutach usłyszał
strzał.
Kizashi spojrzał w brudne okna starego
budynku, czując jak krople deszczu spływają mu po twarzy.
Myślał, że będzie miał wyrzuty sumienia. Był
pewien, że emocje w końcu wezmą nad nim górę.
Pomylił się. Na szczęście.
Minęły kolejne dwie minuty i przez otwarte
drzwi do budynku wyszedł Shikamaru, niosąc przerzuconego przez ramię Saia.
Kizashi obdarzył go krótkim uśmiechem i
ledwo dostrzegalnym skinieniem głowy.
Na pustej ulicy stały dwa czarne, nieoznakowane
samochody. Kiedy Shikamaru ładował Saia na tył jednego, Kizashi popatrzył na
tonącą w deszczu okolicę.
Budynek, który opuścili był jednym z
nielicznych tutaj. Pozostałe także nadawały się do wyburzenia. Konoha, niegdyś
jedna z piękniejszych wiosek w Japonii teraz przypominała miejsce, w którym
zrzucono bombę atomową. Pamiętał pola ryżowe, które przemierzał chodząc do szkoły.
Pamiętał nieduży cmentarz, który rok w rok odwiedzał podczas święta O-bon. I te
tysiące lampionów rozświetlających noc.
A teraz Konoha była tylko wspomnieniem.
Jeden huragan, jedno tsunami i z jego rodzinnej wioski nie zostało już nic.
Zadzwonił telefon. Kizashi odebrał patrząc
na budynek, w którym kiedyś mieszkał, a gdzie teraz leżało ciało jego córki.
— Jesteś martwy, gnoju — usłyszał męski
głos.
Uśmiechnął się do siebie.
— Już od dawna, Sasuke.
Rozłączył się i odetchnął głęboko. Potem wsiadł
do pierwszego samochodu na miejscu pasażera. Mężczyzna za kierownicą popatrzył
na niego w wyczekiwaniu.
— Wracajmy do Shinjuku. Czekają na nas.
Samochód ruszył, a Kizashi patrzył we
wsteczne lusterko tak długo, póki budynku nie przesłoniły mu drzewa.
Coś
się skończyło,
pomyślał, spoglądając na drogę przed nim. Coś
się zaczyna.
*Przysłowie japońskie,
oznaczające „upiec dwie pieczenie na jednym ogniu”.
Autorka: No… Tak.
Ko chce mnie zabić? xD
Myślałam, że po 8 rozdziale zostanie mi
tylko epilog, ale będzie jednak jeszcze 9 rozdział. Nie zamknęłam wszystkich
wątków, które chciałam, dlatego spodziewajcie się kolejnego rozdziału. Ale nie
wiem jeszcze kiedy. :P
Wiem, długo kazałam wam czekać, ale nie
mogłam przebić się przez jakiś opór. Może chodzi o to, że to już końcówka? Mam
nadzieję, że rozdział chociaż trochę wynagrodził waszą cierpliwość.
I tych, co jeszcze nie widzieli, zapraszam
na Saisho! Tam też jest nowy rozdział. ;)
Jeeeest! Doczekałam się <3
OdpowiedzUsuńO kuźwa, to się porobiło. Ten Kizashi to jednak niezły gagatek xd
W tym wszystkim szkoda Sakury i Sasuke, ciekawi mnie, jak to się wszystko potoczy i zakończy ;o
Czyli Shikamaru zaciukał Saia, uff jednego mniej :o
Dużo weny życzę, czekam na następny rozdział i epilog. ;)
Pozdrawiam! <3
Cóż, rodziny się nie wybiera, niestety. xD Saura nie ma lekko. :P
UsuńA kto powiedział, że Shikamaru zaciukał Saia? xD
Wena jak zawsze się przyda!
Się porobiłooo. Ponadrabiałam i teraz mogę tylko stwierdzić, że mam nadzieję, że sumienie jednak wygrało :/ Zresztą mam nadzieję, że Naruto przeżył, skoro Sasek wiedział komu się odgrażać O.O
OdpowiedzUsuńTeraz będę niecierpliwie czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i weny ^^
Rozdział 9 postaram się ogarnąć nieco szybciej xD Ale też cieżko mi to obiecać, bo każdy pisarz wie, że wena to mała łajza. :'D
UsuńO mój boziu! Tak strasznie cię przepraszam, że dopiero teraz się odzywam. Ale sesja is coming i.. no wiesz jak to jest :D
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytany jak zwykle dawno temu ale jakoś tak....
W każdym razie. Jak zwykle jestem zostawiona w szoku, rozpaczy i niedosycie. Bardzo zależy mi na wyjaśnieniu wszystkiego i poznaniu prawdy.
I rozwaliło mnie to jak czytelnicy różnie interpretują to co się stało! No nic, siedzę i czekam i cichutko dopinguje...
Mam nadzieję, że kolejny rozdział cię usatysfakcjonuje. :D Wiem, że długo trzeba czekać, ale ostatnio wena mnie nie lubi. :c
UsuńOn nie mógł jej zabić! Kurwa nie mógł! Shikamaru ty łotrze! Sakura na bank żyje! Proszę, oby wydarzył się jakiś cud!
OdpowiedzUsuńAkcja z Naruto wbiła mnie w fotel ( a dosłownie w łóżko, bo leżałam na nim, ale cii :P ), mam nadzieję, że on również jakimś magicznym sposobem przeżył. W ogóle ojciec Haruno jest dosłownie popierdolony. Sasuke pewnie ładnie się wkurzył. Boże przeżywam jak stonka wykopki XD. A jak on zobaczy ciało? Pis rozdział 9 pisz! Szkoda, że to już ostatni, ale na szczęście w kolejce do przeczytania czeka Twój nowy blog :3.
Pozdrawiam <3
Lubię wywoływać taką lawinę emocji u czytelnika. :D Rozdziału 9 jeszcze nie zaczęłam, ale na pewno pojawi się w lutym. Jak już z nim ruszę to pewnie w 3 dni napiszę i opublikuję. xD
UsuńPozdrawiam!
Warto czekać na tak dobry rozdział. Przeczytałam go co prawda jak tylko się pojawił, ale nie miałam czasu, skleić w miarę logicznego komentarza. :(
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zakończenie tego rozdziału, szczęśliwe zakończenie czasem może nie pasować do całości i tutaj by nie pasowało (nie mówię rzecz jasna o całości tylko o tym konkretnym wpisie).
Trochę mi smutno na myśl o zbliżającym się końcu tego konkretnego opowiadania, ale mam szczerą nadzieję, że w Twojej głowie kwitną już nowe pomysły. ( PS. U mnie też nowy rozdział - choć krótki i smętny. )
Buziaki! <3
Ach, mi też jest smutno, że historia dobiega końca, ale z drugiej strony cieszę się, że udało mi si tego dokonać. xD (tak, chociaż 9 rozdziału jeszcze nawet nie zaczęłam. :p).
UsuńZajrzę do ciebie w wolnej chwili. :)
Ooo ja, co tu się wyprawia. Instynkt jest chyba moim ulubionym dziełem z Twojego bloga! Nie ujmując innym oczywiście. Już nie mogę się doczekać rozwiązania historii.
OdpowiedzUsuńCałuję~
Wynikałoby z tego, że Kizashi miał romans z matką Saia?! Nie wiem czy tak to miałam zrozumieć. Cała ta Sayuri też była obłąkana. Tak mi coś nie pasowało z tą jej ślepotą, skoro wiedziała, że Naruto chciał ją dotknąć. Fakt, osoby niewidome są wyczulone bardziej, ale nie kurna na podniesienie ręki i takie ruchy powietrza, jakby wcale, ludzie nie są w końcu muchami. XD Że też Naruto dał złapać na tę ckliwą gadkę.
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś ten mrok panujący w restauracji, odczuwałam to bardzo mocno. Biedny Choji, aczkolwiek wiadomo, z dwojga złego dobrze, że to on zginął. XD Bałam się o Naruto, ale tak myślałam, że jakoś mu się uda. Wynika z tego, że tak jest, skoro Sasuke wykonał telefon do Kizashiego.
Właśnie! Ta odpowiedź jej ojca na to, że jest martwy "Już od dawna". Hahaha no padłam! Tzn. wiem, że to nie miało być śmieszne i nie jest, ale od razu pomyślałam o tych wszystkich memach "nikt nie może cię zabić, jeśli jesteś martwy w środku" - so true. To jest jedyny aspekt, za który "szanuję" Kizashiego. xD
Jestem ciekawa o jakiej rewolucji pierdolił. Trzeba być chorym psychicznie, żeby wykorzystać w taki sposób własną córkę. Chwila. Chwila, moment. Jeśli Sayuri żyła, a niby została zamordowana, tzn. że pozostałych 2 zabójstw mogło nie być. To mogła być tylko historyjka... Itachi! Ty szpiclu! Matka zabita przez Saia/Kizashiego. A pozostałe "zabójstwa" to tylko przykrywka, że Sai to seryjny,żeby odciągnąć uwagę od Kizashiego. Jeżu, ale jestem ciekawa czy Itachi faktycznie jest w to teraz zaplątany, czy jednak z niego niewiniątko.
No i najważniejsze. Co zrobił Shikamaru? Zastrzelił Sakurę, czy strzelił w ścianę? Czyżby potrafił dokonać tak dobrze odegrać rolę złego i tylko ją udawał? Ale w poprzednim rozdziale padły jego słowa, że Sakura dziś umrze i tak musi być, czy jakoś tak. On raczej jest osobą, która do końca podąża tak, jak sobie obmyślił. Więc jeśli uważa, że Sakura musi umrzeć, to czemu miałby jej nie zabić?
Ktoś z komentujących napisał, że może Saia zabił. Nie wydaje mi się, w końcu musiał go przeniesć do samochodu. A raczej ciężko zabić tak, żeby krew nie leciała i nikt nie zauważył. Poza tym odjeżdżając z Kizashim nie byłby wtedy bezpieczny, więc jeżeli byłby tym podwójnym agentem, to byłoby bezsensu, żeby poszedł na pewną śmierć, mając wszystkie informacje. A zresztą Sai był tylko pionkiem w chorej grze, więc co by to dało. Niezbyt dużo.
Bardzo podobała mi się tutaj Sakura. Wiedziała, że jest w beznadziejnej sytuacji, ale jednak walczyła, próbowała. Kopnęła w krocze. Prawidłowo! Chyba najskuteczniejsza i najprostsza technika samoobrony. Strzeliła komuś w piszczel? Jeszcze lepiej. Pokazała, że nie jest taka słaba, wbrew temu, co sądzi jej ojciec.
Zabić to ja Ciebie nie chcę za to jak się to potoczyło lecz za to, że 9 rozdział ma dopiero 20%! Ja chcę już wiedzieć!!! Wiem, wiem, jak to jest z weną, ale my wszyscy tak bardzo chcemy!
Będę czekać z niecierpliwością!
Pozdrawiam!
35 year-old Structural Analysis Engineer Gerianne Norquay, hailing from Baie-Comeau enjoys watching movies like Tattooed Life (Irezumi ichidai) and Mountain biking. Took a trip to Muskauer Park / Park Muzakowski and drives a Ferrari 340 MM Competition Spyder. sprawdz
OdpowiedzUsuń