2/25/2019

[2] "Ilu przeżyło masakrę?"


Padał śnieg. Wioska Liścia tonęła już w bieli, mroźny wiatr hulał między alejkami.
Był wieczór, a ja siedziałam na ławce w parku i wpatrywałam się w niebo przesłonięte chmurami.
Nie wiem, co chciałam na nim zobaczyć. Im dłużej siedziałam w tym zimnie, tym mocniej mnie zastanawiało, po co właściwie opuściłam mieszkanie. W dodatku bez kurtki i czapki.
— Co tutaj robisz? — Usłyszałam znajomy głos. Jak zawsze chłodny i sceptyczny.
Popatrzyłam w lewo. W rozproszonym snopie światła latarni dostrzegłam sylwetkę Sasuke. Stał, okryty swoim ciemnym płaszczem, a płatki śniegu tańczyły wokół niego. Sprawiał wrażenie, jakby mój widok go zdenerwował.
— Siedzę — odparłam zgodnie z prawdą, co tylko spowodowało, że ściągnął brwi.
Chyba go jeszcze bardziej zdenerwowałam.
— Idź do domu —powiedział, nie ruszając się z miejsca.
— Nie chcę.
— Sakura.
Prychnęłam.
— Nie udawaj, że się martwisz.
— Oczywiście, że nie. Nie obchodzisz mnie.
Zabolało. Jak zawsze.
— Więc czemu tu jesteś? — zapytałam, znów patrząc w jego stronę, ale moje pytanie pozostało bez odpowiedzi.
Sasuke zniknął.
Jakoś mnie to nie zdziwiło.
Przyjrzałam się miejscu, w którym stał. Na śnieżnobiałym śniegu dostrzegłam ślady krwi.
Wiatr zawiał mocniej, aż zmrużyłam oczy. Poczułam okrutne zimno, przedzierające się przez materiał swetra.
Nagle wszystko ustało. Wiatr zniknął, zimno też. Wciąż siedziałam na ławce, a zewsząd otaczała mnie puszysta biel.
Znów popatrzyłam na miejsce, gdzie chwilę wcześniej stał Sasuke.
Śladów krwi już nie było.

Obudziłam się z dziwnym przeświadczeniem, że ten sen nie był przypadkowy. Przez chwilę leżałam w śpiworze nasłuchując dźwięków otoczenia, jednocześnie zastanawiając się, czy była szansa, żebym znów zasnęła. Szybko doszłam do wniosku, że nie, więc wygramoliłam się ze śpiwora i na kuckach podeszłam do wejścia namiotu, który dzieliłam z Hinatą. Nim wyszłam, zerknęłam jeszcze w jej stronę, ale spała głęboko.
Noc wciąż władała niebem. Pomiędzy koronami drzew widziałam przebijający się księżyc i gwiazdy. Na dworze było dosyć chłodno, ale nie zawróciłam się po wierzchnie okrycie. Zamiast tego, podeszłam do rozpalonego ogniska, którego ciepło przyjemnie połaskotało skórę.
Na jednym z kamieni siedział Itachi. Spoglądał na ogień w zamyśleniu, ale byłam pewna, że jednocześnie był w pełni skupiony.
Zajęłam miejsca naprzeciw niego. Jego towarzystwo wciąż mnie nie przekonywało, ale w tej sytuacji nie zamierzałam być nieprzyjemna. Wszyscy byliśmy tutaj z jednego powodu, wszyscy martwiliśmy się o tego samego człowieka.
Szczerze? Nie przypuszczałam, że jeszcze kiedykolwiek przyjdzie mi się martwić o Sasuke Uchihę. Doskonale radził sobie w życiu beze mnie i w moich oczach uchodził już za kogoś, kogo nie można skrzywdzić.
Był niezniszczalny. Tak przynajmniej mi się zawsze wydawało.
Pierwszy strach o niego już minął, na szczęście. Teraz starałam się myśleć jak najbardziej racjonalnie i nie dopuszczałam do siebie zbyt wielu emocji. Czułam je w sobie i wiedziałam, że w końcu będą potrzebowały ujścia. Miałam nadzieję, że nie złamię się w złym momencie.
Nawet nie zauważyłam, kiedy Itachi znalazł się koło mnie. Poczułam ciepły ciężar na ramionach i zdałam sobie sprawę, że to jego płaszcz mnie otulił. Tak mnie zaskoczył tym gestem, że znieruchomiałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Uchiha usiadł obok, w stosownej odległości. Zerknęłam na niego spomiędzy włosów i zobaczyłam ogień odbijający się w ciemnych oczach. Twarz Itachiego wydała mi się powleczona zmęczeniem, jednak nie miałam odwagi nic powiedzieć. W ogóle nie wiedziałam, o czym miałabym z nim rozmawiać. Nie mieliśmy żadnych więzi, byliśmy sobie kompletnie obcy. Na pewno po części z mojej winy, bo zwyczajnie go unikałam. Inni łatwo zaakceptowali drugiego Uchihę, ja nie potrafiłam. Po wszystkim, co robił Sasuke nie umiałam patrzeć na ich klan tak przychylnie.
Przypomniałam sobie moje spotkanie z Uchihą zaraz po tym jak zabił Danzo. Tamte obrazy miałam tak mocno wryte w pamięć, że niekiedy potrafiły ożyć podczas snu i wywoływać koszmary.
Tamten dzień pozostawił coś więcej niż nieuleczone blizny na sercu, pomyślałam gorzko, mimochodem dotykając dłonią klatki piersiowej. Tamtego dnia miałam umrzeć.
Nagle odniosłam wrażenie, że długa blizna na skórze zaczęła mnie piec, więc odetchnęłam głęboko, starając się już nie myśleć o tym, co było.
— Powinnaś jeszcze spać. Czeka nas długa podróż — usłyszałam.
— Nie mogłam zasnąć — odpowiedziałam. To sprawiło, że Itachi spojrzał na mnie.
— Martwisz się o niego? — zapytał.
Nie byłam pewna, ale chyba usłyszałam nutę zdziwienia w jego głosie. I nie wiedząc, co odpowiedzieć wzruszyłam ramionami, pozostawiając pytanie w zawieszeniu.
— Kiedyś Naruto powiedział mi, że Sasuke nie był dla ciebie zbyt… miły — ostatnie słowo Itachi powiedział z wyraźnym zawahaniem.
— Zawsze byłam tylko irytującą koleżanką — wypaliłam, nim ugryzłam się w język. Spuściłam głowę, chcąc ukryć zawstydzenie, które momentalnie mnie ogarnęło. Nie chciałam przed Itachim się żalić. Był ostatnią osobą, której powinnam cokolwiek mówić.
Czułam na sobie jego spojrzenie, ale nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Gapiłam się w swoje splecione dłonie, zastanawiając się, jak z tego wybrnąć. A wtedy padło pytanie, które odebrało mi umiejętność oddychania:
— A chciałaś być dla niego kimś szczególnym?
Moje serce pominęło ze trzy uderzenia, zalała mnie fala gorąca. Poczułam się jak dziecko, które ktoś nakrył na wykradaniu słodyczy z szafki.
Itachi nie wiedział o mnie nic. Nie znał mnie, nie wiedział przez co przeszłam z jego bratem. Ale kiedy na niego spojrzałam zobaczyłam, że patrzył na mnie z taką łagodnością, że coś we mnie nagle pękło.
— Tak — przyznałam cicho, spuszczając znów wzrok na ziemię. Miałam wrażenie, że tym jednym słowem zdradziłam Itachiemu wszystkie swoje skryte marzenia związane z Sasuke. I czułam się z tym dziwnie. Może dlatego, że tak naprawdę z nikim nie rozmawiałam o swoich uczuciach? Wszyscy z daleka widzieli moje relacje z Sasuke, nikt jednak nie pytał, jak się czuję. Nikt nigdy nie spróbował ze mną o tym porozmawiać. Moje uczucia od zawsze były tylko moje.
— Słyszałem, że taka miłość jest najsilniejsza.
Popatrzyłam na Itachiego zdezorientowana.
— Jaka?
— Platoniczna.
Byłam pewna, że moje policzki były teraz czerwieńsze od najdorodniejszego pomidora. A jednocześnie czułam jak niewidzialna igła dźga moje serce.
— Już dawno przestało mi zależeć na jego miłości — powiedziałam cicho. — Chciałam tylko, żeby mnie szanował. Chciałam by w końcu mnie zaakceptował. Nic więcej. Ale nawet to… nawet tego nie mogę dostać. Mam wrażenie, że Sasuke poniżej pewnego poziomu swojej godności nie potrafi zejść. Dlatego nigdy nie usłyszę „przepraszam”, dlatego zawsze będę tylko Sakurą, która kiedyś go kochała. Ja… — Niespodziewanie głos mi się załamał. Obraz się rozmazał i zdałam sobie sprawę, że drżę od nadmiaru emocji kotłujących się w moim ciele. Ukryłam twarz w dłoniach.
Nie chciałam pokazywać Itachiemu tej najgorszej wersji siebie. Słabej, kruchej, którą łatwo zranić.
Odetchnęłam, prostując plecy.
— Przepraszam — mruknęłam.
— Przykro mi, że Sasuke okazał się być takim rozczarowaniem.
Uśmiechnęłam się nikle, bo chyba nikt jeszcze tak dosadnie i celnie nie nazwał mojej znajomości z Uchihą. Popatrzyłam na zatroskaną twarz Itachiego i po raz pierwszy pomyślałam, że nie taki straszny diabeł jak go malują.
Itachi też się uśmiechnął.
Siedzieliśmy razem do świtu. W większości milczeliśmy, ale to było dobre milczenie. Tych kilka godzin z Itachim sprawiło, że kiedy wyruszyliśmy wszyscy w dalszą drogę, nie miałam już w sobie tylu negatywnych emocji do Uchihy. Wręcz przeciwnie — nagle zapragnęłam poznać go lepiej.


Słońce było w zenicie, kiedy dotarliśmy do wioski Korzenia. Niewiele o niej wiedziałam, miałam tylko świadomość, że takie miejsce istnieje.
Wioska ku mojemu zaskoczeniu mieściła się na rozległym terenie wyżynnym i chociaż byliśmy u jej początku, to już czułam przyjemną bryzę. Jednak wiatr ten niósł coś więcej niż zapach czystych wód. Wystarczyło zrobić kilka kroków, by zobaczyć wypalone połacie traw i zniszczone domy jednorodzinne.
Szliśmy powoli, uważnie się rozglądając. Kiedy dostrzegłam wśród gruzów jednego z domów ciało poczułam odruch, by pomóc człowiekowi. Ktoś jednak złapał mnie za ramię. Był to Naruto.
Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko pokręcił głową i ruszył dalej. Znów skierowałam wzrok na ciało i zrozumiałam. Były to zwłoki pozbawione głowy. Zdusiłam w sobie jęk i poszłam za resztą.
Wioska nie była duża i pomyślałam, że ludzie, którzy tutaj do tej pory żyli, musieli ją uważać za mały raj na ziemi. Pomimo ogromu zniszczeń i unoszącego się zapachu śmierci, byłam w stanie sobie wyobrazić to miejsce jeszcze przed atakiem. Domy jednorodzinne rozsiane po całym klifie, otoczone zielonymi pastwiskami, słońce, które każdego dnia swoją wędrówką wyznaczało rytm życia pasterzy, kojący wiatr i szum fal.
— Nikogo żywego tutaj nie zastaniemy, prawda? — zapytałam Itachiego, który szedł przy mnie.
— ANBU zabrało wszystkich ocalałych.
— Czemu nie zabrali zwłok?
— Myślę, że nie to było ich priorytetem.
Spodziewałam się takiej odpowiedzi, ale patrzenie na tych martwych ludzi budziło we mnie smutek. Sama niedawno pochowałam mamę — nie wyobrażałam sobie, że jej ciało miałoby spoczywać gdzieś na słońcu i być pożerane przez padlinożerców. Każdy zasługiwał na godny pochówek.
— Nie rozumiem, czemu tu jesteśmy. Skoro ANBU nic nie znalazło, to my też nic nie wskóramy — lamentował Naruto. — Trzeba szukać Sasuke!
— A wiesz gdzie? — wytknął mu Shikamaru. — Musimy znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Nawet nie wiemy, kim dokładnie są ludzie, którzy dokonali masakry.
— Najpierw musimy dowiedzieć się, kim są, potem trzeba ułożyć jakiś plan. Znalezienie przypuszczalnej kryjówki, w której jest mój brat nie będzie proste — dodał Itachi.
Przypomniałam sobie o odciętej ręce Sasuke i zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś go opatrzył. Jeśli rana nie została oczyszczona było duże prawdopodobieństwo, że wdało się zakażenie, mogło dojść do sepsy…
Skończ z tym!
Takie nastawienie nie pomagało. Najlepiej było, jeśli w ogóle nie myślałam o stanie Sasuke, tylko skupiałam się na sprawach bieżących.
— Ilu przeżyło masakrę? — zapytałam, spoglądając na Itachiego.
— Zaledwie siedem osób.
— Nikt nie zdołał nic powiedzieć o napastnikach?
— Są w szoku. Stracili bliskich, w tej chwili ciężko im logicznie myśleć, Sakura.
Uchiha miał rację, ale gnębiła mnie myśl, że błądziliśmy jak dzieci we mgle. Czas z pewnością nie był po naszej stronie i bóg jeden raczył wiedzieć, gdzie teraz napastnicy byli. A wraz z nimi Sasuke.
— To ten? — usłyszałam. Zerknęłam na Hinatę wskazującą na gruzy domu. Załapałam, że mówiła o budynku, w którym znaleziono rękę Sasuke. Nikt się nie chciał ruszyć — wszyscy wpatrywaliśmy się w kupę kamieni, drewna i strzechy jak w zaklęty obraz.
Ocknęłam się pierwsza. Przeskoczyłam drewniany płotek i żwirową ścieżką podeszłam do ruin. Z pozoru niczym się nie różniły od innych, jednak to tutaj rozegrała się prawdopodobnie najcięższa walka Sasuke. Patrzyłam na kamienie, nie wiedząc, czego właściwie szukać. Było w ogóle tutaj coś wartościowego? Wróć. Coś musiało być. W końcu z jakiegoś powodu ginęli ludzie. Coś było warte zabicia.
Nie zastanawiając się dłużej, chwyciłam za pierwszy głaz, podniosłam go i odrzuciłam na bok.
— Sakura-chan? — Naruto wydał się zdziwiony, zresztą jak pozostali, kiedy zerknęłam na nich przez ramię.
— Trzeba odgruzować ten dom.
— To raczej bezcelowe. ANBU już robiło przeszukanie.
Sapnęłam po odrzuceniu kolejnego głazu.
— Przeszukaniu czego? Widzieliście, żeby któryś z domów był odgruzowany? Bo ja nie. Zabrali tylko tych, co przeżyli, zrobili rozeznanie i się zmyli.
— Ale czego ty szukasz? — zapytał Itachi.
— Czegokolwiek! Sasuke z jakiegoś powodu był w tym domu! Na pewno nie wpadł w odwiedziny.
A przynajmniej taką miałam nadzieję. Była szansa, że znalazł się tu przypadkiem przed atakiem, może nie zdążył uciec. Z drugiej strony by silny, zwinny, mógł użyć Susanoo, żeby się ochronić. A jednak jakimś cudem stracił rękę i przepadł.
Stałam na trzeszczących panelach i rozwalałam kamienie za pomocą chakry, kiedy jedna z desek pękła mi pod nogą.
— Co do cholery? — mruknęłam, kiedy wyciągnęłam nogę. — Chodźcie tutaj!
Wszyscy wpatrywaliśmy się w powstałą czarną dziurę, próbując dojrzeć cokolwiek niżej, ale czerń zdawała się nie mieć dna.
— W planach tej wioski nie widziałem żadnych informacji o tunelach — powiedział z konsternacją Itachi.
— Może mieli ku temu powód? — zasugerowała Hinata, a ja poczułam dreszcz ekscytacji.
Czy Sasuke też o nich wiedział?
Złapałam za deskę i ją wyłamałam. Naruto i Shikamaru pomogli, więc po niepełnej minucie mieliśmy już spory otwór, przez który można było spokojnie wejść.
Kiedy uklękłam i się nachyliłam poczułam zapach wilgotnego powietrza.
— Myślicie, że coś tam znajdziemy? — W głosie Hinaty pobrzmiewała niepewność.
— Przekonajmy się! — krzyknął Naruto i wskoczył prosto w czarną otchłań. Zastanawiające, że lekkomyślność Uzumakiego jeszcze nie posłała go do piachu.
Usłyszeliśmy łupnięcie i zduszony jęk.
— Chyba jest bezpiecznie! — zawołał. — Wylądowałem chyba na schodach!
Ta informacja mnie zaskoczyła. Zaintrygowana jeszcze bardziej wskoczyłam do tunelu jako druga. Myślałam, że pójdzie mi zgrabniej niż Naruto, ale brak światła był zbyt wielką przeszkodą. Ostatecznie wylądowałam tyłkiem na śliskich kamieniach.
— W porządku, Sakura-chan? — Usłyszałam gdzieś nad sobą. Ręka Naruto odnalazła moje ramię i z jego pomocą podniosłam się z ziemi. Popatrzyłam do góry — otwór był dobre kilkanaście metrów nad nami, a światło z zewnątrz tworzyło tylko mglistą poświatę zaraz przy podłodze.
— Shikamaru! Potrzebujemy jakieś pochodni! — zawołałam.
— Chwila!
Naruto nadal trzymał rękę na moim ramieniu, co dodawało mi otuchy. Ciemność wokół sprawiała, że czułam się niepewnie. Nie wiedziałam, czy mogę zrobić jeden krok w przód i nie runę.
— Uwaga! — Usłyszeliśmy i ledwo zdążyłam przylgnąć do Naruto, a Shikamaru pojawił się przy nas. O dziwo, jemu udało się wylądować bezboleśnie. Usłyszeliśmy znany odgłos odpalanej zapalniczki i ciepłe światło rozproszyło mrok.
Wszyscy troje spojrzeliśmy na schody z litego kamienia, które łagodnym skrętem prowadziły w dół. Wzięłam od Shikamaru pochodnie i ruszyłam pierwsza. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka, ale z jakiegoś powodu nie czułam niepokoju. Bardziej byłam ciekawa, co  kryło się pod tym domem.
Kiedy wydawało mi się, że jesteśmy już blisko Naruto niespodziewanie złapał mnie za ramię i przytrzymał w miejscu. Nim zdążyłam o cokolwiek zapytać Uzumaki mnie wyprzedził i zbiegł ze schodów. Ruszyłam za nim, nie chcąc by się zgubił. Ledwo jednak dotarłam z Shikamaru do końca, a światło pochodni rozświetliło niewielką jaskinię. Od razu wychwyciłam wzrokiem Naruto, który klęczał na ziemi plecami do nas.
Zrobiłam kilka kroków i pochodnia prawie wypadła mi z ręki.
— S-Sasuke?!

8 komentarzy:

  1. Prawda, troszkę czasu minęło, ale dla nas to żaden problem. Itachi jest taki empatyczny, łagodny. Zawsze lubiłam to w nim. W kanonie, mimo zbrodni, której dokonał, dalej mi się taki wydawał.

    Widać, że wszystkie emocje nadal siedzą w Sakurze. Jestem ogromnie ciekawa jak przedstawisz ich ponownie spotkanie.

    Buzuaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło cię widzieć! :)
      Ja Itachiego zawsze bardzo lubiłam i było mi go tak szkoda w mandze. :< To była jedna z tych postaci, za którą normalnie płakałam po śmierci.
      Ich ponowne spotkanie będzie pełne emocji. I postaram się, żeby koleny rozdział pojawił się już szybciej. :)

      Usuń
    2. Myślałam, że zaniechałaś z pisaniem Ikanaide, dlatego ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam u Ciebie nową notkę! Choć rozdział króciutki, uważam, że warto było na niego czekać :). Haruno zawsze była, jest i (raczej xd) będzie poszkodowaną osobą. Co mężczyźni potrafią zrobić kobietom prawda? Same problemy z nimi. Itachi uratował sytuację, zawsze mi ciepło na serduszku, kiedy się pojawia <3 Nie mogę się doczekać co dalej przedstawisz w tej opowieści!

      Usuń
    3. Nie, ni, nie. Jak już coś zaczęłam to skończę, tylko może to potrwać. xD Sakura jest tą poszkodowaną, ale ta historiama też przedstawić zmiany jaie w niej zajdą, więc nie zawsz będzie tylko czyjąś ofiarą. Zobaczymy, jak mi to wyjdzie.
      A Itachi? No cóż, ja go kocham i już. :D

      Usuń
  2. Rozdział faktycznie dosyć krótki, ale za to jaki przyjemny <3
    Sakura, ulokuj swoje uczucia w tym lepszym Uchiha! :D
    Czekam na następne rozdziały, życzę weny!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja teraz dopiero ogarnęłam, że to jest już drugi rozdział, do Time Out, sposób numeracji mnie zmylił i chyba gdzieś mi umknęło, że zwie się to Ikanaide...
    Ale zorientowałam się!

    Szczerze mówiąc oglądając anime, nawet gdy już się wszystko wyjaśniło z Itachim, nigdy nie byłam jakąś jego wielką fanką, tzn. lubiłam go i jeszcze jak powrócił w Edo Tensei, polubiłam go jeszcze bardziej. Ale to głównie fanficki obudziły we mnie jakieś głębsze uczucia do niego. On jest w nich przeważnie taki kochany, taki mądry życiowo, że Sasuke wypada przy nim jak zwykły dzieciak.
    Ciekawe jest tu to, że Itachi jest po stronie Liścia, ale w oczywisty sposób, nie z ukrycia. Bardzo to ciekawe, dlaczego, jak i co będzie dalej.

    Podoba mi się, że złapał z Sakurą nić porozumienia. Chyba jako jedyna osoba ją rozumie. W końcu sam też kocha bezgranicznie swojego brata, nawet jeśli cały świat będzie go nienawidził. Nigdy chyba nie czytałam żadnego ItaSaku, zauważyłam że zazwyczaj parking był ten tworzony po dołączeniu Sakury do Akatsuki, gdy zmieniała swój charakter. A tu jest na odwrót. Możemy poznać Itachiego od tej wrażliwszej strony. :)
    Więc raczej teraz czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to jednak jestem głupia! XD
      Nie było żadnego błędu w numeracji! To w wersji mobilnej nie ma tego pierwszego rozdziału Ikanaide. Teraz weszłam dopiero na kompa i zauważyłam jak ładnie masz to wszystko podzielone w obrazkach szablonu... Piękny szablon, przy okazji ;)
      Także już wiem skąd Itachi się wziął i o co chodzi. Częściowo mój powyższy komentarz jest więc nieaktualny, jednak nie zmienia to faktu, że zakochałam się w tym opowiadaniu jeszcze bardziej!

      Usuń
    2. Ach, wybacz, że oznakowanie rozdziałów cię zmyliło. xD Jeśli chodzi o kolejną część Time Out, to kiedyś się pojawi, ale to taki poboczny mały pojekt, więc poświęcę mu chwile dopiero jak ogarnę Instynkt i porządznie ruszę z Ikanaide. No i mam jeszcze Saisho, dugiego bloga do prowadzenia. xD
      Przeczytałam wszystkie twoje komentrze i cieszę się, że historie, które tworzą podobają ci się i zdołałam cię zainteresować. ^^
      A Instynkt powoli piszę, zaraz zaktualizuję procenty! :)

      Usuń

Szablon wykonała xvenom z Sidereum Graphics | credits: Font Awesome by Dave Gandy Google Fonts