3/24/2019

Instynkt || Rozdział 9


Rozdział niesprawdzony! 

Naruto nigdy nie pomyślałby, że przyjdzie dzień, w którym tak ucieszy się na widok gęby Sasuke Uchihy.
Kiedy padł nagły strzał, Uzumaki był pewien, że już po nim. To zabawne, że stając śmiercią twarzą w twarz człowiek potrafił w ułamku sekundy przewertować w myślach całe swoje życie i jeszcze dojść do wniosku, że mogło być ono lepsze.
Naruto był pewien, że właśnie z tą myślą umrze.
Ból jednak nie nadszedł, a świat mu nie pociemniał. Nic się nie zmieniło.
Otworzył niepewnie oczy nie wiedząc, czego się spodziewać. Nie powstrzymał się od jęku ulgi, kiedy w tumanach kurzu zobaczył wysoką postać mężczyzny, w której szybko rozpoznał Uchihę.
— Z nieba mi spadłeś, stary… — westchnął, rozluźniając wszystkie mięśnie. Ulga jednak była krótka, kiedy do świadomości Naruto dotarło, że tylko on miał szczęście.
Popatrzył na ciało Choujiego, leżące za nim.
— Nie żyje?
Głos nie należał do Sasuke. Naruto spojrzał w stronę drzwi wejściowych zaskoczony widokiem Kakashiego Hatake. Mężczyzna ubrany w czarny trencz ociekał wodą, a jego szare włosy kleiły mu się do twarzy.
— Co wy tutaj właściwie robicie?
— Ratujemy ci dupę? — odparł sarkastycznie Sasuke, podchodząc do Uzumakiego. Wyciągnął w jego stronę dłoń, jednocześnie spoglądając na martwą twarz Choujiego. — Szlag by to — mruknął.
— Nie wiem, co tu się odpierdala, ale weszliśmy prosto w pułapkę — zaczął wyjaśniać Naruto, kiedy stanął na nogi. — Jedna z domniemanych ofiar Saia…
— Pomagała mu. Wiemy.
— Skąd?
—Kogoś ruszyło sumienie. Kiedy zadzwoniłem do komisarza Eguchi Takuyi, który prowadził sprawę śmierci matki Saia powiedział więcej niż potrzebowaliśmy — powiedział Sasuke.
— Bez żadnego „ale” wszystko wyśpiewał?
— Okazuje się, że człowiek robi się ckliwy, kiedy glejak zamienia mózg z papkę — wyjaśnił Kakashi.
Naruto potarł prawe ramię, czując jak adrenalina w końcu opuszcza jego ciało. Odszukał wzrokiem zwłoki kobiety. Leżała na ziemi z przestrzeloną głową. Zielone oczy pooglądały martwo przed siebie.
— Ta kobieta powiedziała, że to ojciec Sakury za wszystkim stoi — rzucił Naruto.
— Wysłaliśmy już wozy pod jego dom — powiedział Kakashi. — Mam nadzieję, że Itachi da mu przy okazji w mordę, tak profilaktycznie.
Nagle zadzwonił telefon. Sasuke wyciągnął aparat z kieszeni kurtki i spojrzał na wyświetlacz. Na jego twarzy pojawił się grymas, który Naruto już znał. Poczuł, że napięcie na nowo w nim wzrasta.
Sasuke włączył głośnomówiący.
— Co jest, Shikamaru?
— Nie zadawaj pytań, tylko słuchaj. Jestem z Sakurą w Konoha. Mam rozkaz ze strony Kizashiego by ją zastrzelić. Właśnie mierzę jej między oczy.
Naruto poczuł, że cała krew odpływa mu z twarzy. Popatrzył na Uchihę i zobaczył czystą chęć mordu w ciemnych oczach. Sasuke zaciskał mocno szczęki, zapewne ledwo hamując wybuch furii.
— I co? Mówisz mi to, żebym potem miał powód, by cię żywcem wypatroszyć? — wysyczał. 
— Kizashi ma spotkanie w Shinjuku. Z jakąś grupą przestępczą. Nie znam za bardzo jego planów, wiem tylko, że jego celem jest cała policja. Mówił coś o wielkiej rewolucji.
— I ty go w tym wspierasz?! — Naruto nie wytrzymał. — Kurwa, Shikamaru! Jak mogłeś się od nas odwrócić?! Jego ludzie zamordowali Choujiego!
Na kilka sekund zapadła ciężka cisza. Potem usłyszeli bezbarwny głos Shikamaru:
— Radzę wam się pospieszyć. Inaczej stracicie znacznie więcej.
Połączenie zostało zakończone.

♦ ♦ ♦

Shikamaru odetchnął głęboko i schował telefon do kieszeni spodni. Spojrzał przelotnie na leżącą na ziemi Sakurę i podszedł do nieprzytomnego Saia.
— Shikamaru — usłyszał jej szept.
— Cicho bądź. Uchiha na pewno niedługo się zjawi.
Nara przerzucił sobie Saia przez ramię i obrócił się w stronę drzwi. Dopiero wtedy na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na Haruno. Była blada i się trzęsła. Kula przeszyła jej brzuch, krew powoli wsiąkała w sweter, a Sakura odruchowo przytrzymywała ranę. Patrzyła na niego rozbieganym wzrokiem.
Shikamaru poprawił sobie Saia na ramieniu i wyciągnął telefon. Rzucił go Haruno — upadł tuż przy jej głowie.
— Daj mi trzy minuty. Jak odjedziemy, zadzwoń do niego. Na pewno teraz odchodzi od zmysłów.
Ruszył do wyjścia.
— Zaczekaj!
Nie zrobił tego. Nie oglądając się więcej na Sakurę, zamknął za sobą drzwi.

♦ ♦ ♦

Samochód gnał tak, że Sasuke momentami był pewien, że kolejny zakręt będzie jego ostatnim. Ale i tak nie zwalniał. Nie potrafił ściągnąć nogi z gazu, od momentu, w którym usłyszał jej słaby głos błagający o pomoc.
Nie możesz umrzeć, Sakura. Nie teraz…
Zacisnął dłonie na kierownicy tak, że pobielał mu knykcie i przy kolejnym skrzyżowaniu wykonał ostry skręt w prawo. Jakiś kierowca ciężarówki na niego ostro zatrąbił, bo Sasuke zajechał mu drogę, ignorując czerwone światła.
Uchiha odetchnął, ale nie był w stanie zapanować nad nerwami. Strach i furia mieszały mu się w żyłach, krew szumiała w głowie, a w ustach miał tak sucho, jakby nie pił od paru dni.
Wytrzymaj, Sakura, błagam.
Nagle zadzwonił telefon. Sasuke zerknął na aparat przymocowany uchwytem do szyby. Widząc numer Shikamaru natychmiast odebrał.
— Sakura, wszystko w porządku? — zapytał i zaraz miał ochotę strzelić się w twarz, że nawet nie próbował maskować zdenerwowania. Sakura tego nie potrzebowała. Z pewnością była w ty momencie wystarczająco przerażona.
— Sasuke-kun… — usłyszał.
Uchiha czekał na ciąg dalszy, ale zamilkła. Słyszał tylko jej urywany oddech.
Starał się nie wyobrażać sobie, w jakim stanie jest Haruno, więc skupił się na drodze. Na szczęście opuścił już ostatnie zabudowania Shinjuku, teraz miał już przed sobą prostą drogę pomiędzy polami ryżowymi. Od Konohy dzieliło go nie więcej niż sześć kilometrów.
— Sakura, będę u ciebie z kilka minut, dobrze?
Milczała. Albo sobie już dopowiadał, albo oddech Sakury był coraz słabszy. Przełknął nerwowo ślinę, patrząc na drogę tonącą w deszczu. Wszystko było szare i przygnębiające. Zaczął się zastanawiać, jak odnajdzie budynek, w którym się znajdowała. Konoha nie była ogromnym miastem, ale po tsunami ciężko było twierdzić, gdzie jaka ulica była. Większość miasta została zrównana z ziemią.
— Kochanie? — zapytał z nadzieją, że uda mu się nawiązać z nią kontakt. — Sakura, potrzebuję twojej pomocy, wiesz? Słyszysz mnie?
Chrapliwy oddech.
— T-tak… 
— Świetnie. Nie wiem, w którym budynku jesteś, Sakura. Możesz mnie jakoś pokierować?
Usłyszał jej jęk, potem stęknięcie i Sasuke domyślił się, że Sakura próbuje się ruszyć.
— Jesteś postrzelona, nie powinnaś…
— Zamilcz. Mam ci pomóc, czy nie? — Jej głos zabrzmiał wyjątkowo mocno, co obudziło w  Sasuke nadzieję.
— Sakura, ale nie nadwyrężaj się — poprosił. — Kula może się przemieścić i uszkodzić inne organy.
Na chwilę zapadło milczenie, Sasuke starał się wychwycić jej głos, ale słyszał tylko jakieś szmery. A potem coś łupnęło o podłogę.
— Sakura!
Cisza. Znowu jakieś szmery.
— Żyję, kretynie — powiedziała miękko. Usłyszał jak bierze głęboki wdech. — Chyba jestem w domu mojego ojca.
— Kizashi mieszkał w Konoha?
— Tak. Budynek jest tuż przy drodze. Z okna zobaczyłam chyba pola ryżowe. Tak mi się wydaje… — Głos na nowo był słabszy.
— Byłaś tam już? — zapytał Sasuke.
— Nie… Ale widziałam zdjęcia. Po drugiej stronie ulicy jest parterowy budynek z szyldem „Kuriya”. To była ulubiona restauracja ojca z dzieciństwa…
— Rozumiem.
Sasuke docisnął pedał gazu. Strugi deszczu rozbijały się o przednią szybę, tworząc abstrakcyjne plamy, które zaraz rozmazywały wycieraczki. Uchiha starał się wypatrzeć jakieś zarysy budynków w ulewie, ale ledwo widział przednie światła samochodu. Nagle samochodem podrzuciło i Sasuke poczuł, że traci panowanie. Szybko wykręcił kierownicę i puścił pedał gazu. Na szczęście samochód zdołał utrzymać się śliskiej powierzchni jezdni. Sasuke odetchnął, uświadamiając sobie, jak bezmyślny był. Zmniejszył prędkość i skupił się ponownie na drodze.
Pomiędzy ciężkimi, ołowianymi chmurami rozeszły się błyski. Zagrzmiało.
— Sasuke-kun?
— Tak?
— Pamiętasz, że boję się burzy?
Sasuke uśmiechnął się nikle.
— Mhm.
— Zawsze mnie wtedy przytulałeś.
— Niedługo to zrobię.
Sakura zamilkła i Sasuke tknęło przeczucie, że to zły znak.
— Obiecuję, Sakura — powiedział. — Ale musisz jeszcze wytrzymać, jasne?
— Mhm.
W końcu z ciemnej szarości wyłoniła się brudna tablica, informująca, że wjeżdża na teren Konohy. Zaraz za nią jak z otchłani wynurzył się zarys pierwszego zawalonego budynku. Potem widział gruzy innego, i następnego. Sasuke zwolnił, starając się wypatrzeć starej restauracji. Musiało to być przy głównej ulicy, gdyż tylko z niej był widok na ciągnące się pola ryżowe.
— Sakura, jestem w Konoha.
— Jedź prosto… — mruknęła. Sasuke przeszedł dreszcz, słysząc jej głos.
Umierasz.
— Sakura…
— Klakson.
Sasuke spojrzał zaskoczony na telefon w mig pojmując jej zamysł. Nacisnął na kierownicę i ostry, donośny dźwięk rozniósł się po pustej ulicy.
— Słyszę… jesteś blisko…
Sasuke rozglądał się na boki, jadąc wolniej niż by chciał. Kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegł parterowy budynek po lewej stronie. Poczuł, że ciśnienie mu rośnie. Kiedy odczytał napis wcisnął hamulec, a samochodem aż szarpnęło. Szybko wyłączy silnik, zabrał telefon i wyskoczył z samochodu, prosto w dużą kałużę. Deszcz siepnął go mocno w twarz, a zimne krople spłynęły za kołnierz koszulki po rozgrzanej skórze. Uchiha dostrzegł kilkupiętrowy budynek po przeciwnej stronie i popędził do drzwi.
W środku było zimno i pachniało zatęchłym powietrzem. Nie było światła, Sasuke ruszył schodami.
— Gdzie jesteś, Sakura?! — krzyknął do telefonu, ale odpowiedziała mu tylko cisza. — Sakura!
Kiedy znalazł się na pierwszym piętrze Uchiha zdał sobie sprawę, że ma po kilka mieszka do przeszukania.
Marnował czas.
— Sakura! — zawołał ponownie. Tym razem usłyszał jakiś szmer w telefonie. — Piętro, Sakura!
— Chyba… trzecie… I weź… się nie drzyj…
Uchiha miał wrażenie, że jego ciało przeszywa bolesny prąd. Dzieliły go zaledwie metry od niej, a czuł, jakby był to mur, przez który nie zdąży się przebić. Popędził dalej, przeskakując po dwa stopnie. Kiedy znalazł się na korytarzu wiedział, żeby szukać w mieszkaniach od strony ulicy. Wpadł do pierwszego, o mało nie wywalając się o przewróconą lampę.
— Sakura! — zawołał wchodząc do jadalni. Pusto.
Sasuke przeklął i wypadł z powrotem na korytarz. Do następnego drzwi były zaryglowane, uderzył w nie barkiem, jednak zamek nie puścił.
Wiedziony przeczuciem pobiegł do następnego mieszkania. Zobaczył uchylone drzwi. Spojrzał na podłogę i dostrzegł słabe odciski butów w progu. Pchnął drzwi.
Wszedł do mieszkania, rozglądając się na boki. Z korytarza były wejścia do trzech innych pomieszczeń, ale Uchiha widział wyraźne odciski na panelach tylko do jednych drzwi.
Pokój tonął w półmroku. Stara żarówka świeciła się jeszcze słabo, tworząc jasną aurę w centralnej części pomieszczenia.
Była tam. Leżała przy kaloryferze, twarzą zwrócona w jego stronę.
— Sakura! — zawołał, dopadając do jej ciała. Nie zareagowała. Sasuke dotknął jej ramienia, jednoczenie patrząc na krew, która wsiąknęła w szczeliny popękanych paneli. Zgarnął włosy z jej twarzy i nie powstrzymał się od żałosnego jęku, widząc bladą, posiniaczoną twarz i zamknięte oczy. — Sakura…
Przyłożył palce do tętnicy szyjnej. Poczuł falę ulgi, kiedy wyczuł słaby puls. Natychmiast wybrał telefon na pogotowie. Dysponentka przyjęła zgłoszenie, a Sasuke pozostało tylko czekać.
I mieć nadzieję.

♦ ♦ ♦

— Chcesz mi powiedzieć, że Kizashi Haruno zamierza wykosić całą policję? Co on planuje? Drugą masakrę nankińską*?!
Szef wydziału zabójstw, nadkomisarz Hiashi Hyūga należał do tego typu ludzi, których Itachi wolał na co dzień unikać. Wiecznie wściekły i wyżywający się na wszystkich podwładnych w ciągu pięciu lat swojej pracy Hiashi zyskał miano hegemona.
— Nie wiemy, jaki mam w tym cel. Podobno chodzi o jakąś rewolucję — wyjaśnił Itachi, ale kiedy zobaczył wściekłe spojrzenie utkwione prosto w nim, wiedział, że to nie były słowa, które Hiashi chciał usłyszeć.
— Rewolucję?! Ja mu, kurwa, dam rewolucję! — huknął, uderzając rękoma o blat tekowego biurka. — Niech tu przyjdzie, to łeb mu odstrzelę i tyle będzie miał z rewolucji!
Itachi nie był pewien, jak ma się zachować. Najchętniej zwiałby stąd. W tym momencie opcja zmierzenia się z Kizashim była bardziej kusząca, niż każda kolejna sekunda stania w gabinecie przełożonego.
Hiashi odetchnął głęboko i złapał się za grzbiet nosa.
— Dobra. Kizashi z jakiegoś powodu chce doprowadzić do upadku policji, ale czemu?
— Nie wydaje mi się, że chodzi o upadek naszej instytucji.
— Co masz na myśli?
Itachi ważył słowa, dokładnie zastanawiając się, co chce powiedzieć.
— Wydaje mi się, że bardziej zależy mu na poszerzeniu swoich wpływów.
Hiashi zmarszczył brwi.
— Chyba nie rozumiem.
— Kizashi jest wpływowym politykiem, ma koneksje w różnych instytucjach. Jest manipulatorem. Wykorzystał Saia i Sakurę, żeby podrzucać nam fałszywe tropy. Odciągnął nas od siebie, mogąc w tym czasie realizować swój plan. Zwabił Naruto i Choujiego, żeby ich zabić! Próbował osłabić nasz wydział, odstrzeliwując nas pojedynczo.
— Po cholerę?!
— Bo robi miejsce dla swoich. Chce zamienić Tokijską Policję Metropolitarną we własny plac zabaw, gdzie on będzie miał prawo głosu.
— Tutaj pracuje ponad trzysta osób! Nie zabije wszystkich! To…! — Hiashi urwał, a jego twarz pobladła. — Skurwiel chce wybić tych najwyższych stopniem.
Itachi przytaknął.
— I na pewno zabije każdego, kto wie cokolwiek na ten temat.
— Niech spróbuje — warknął Hiashi. — Ale ja będę szybszy.
Itachi miał nadzieję, że słowa Hiashiego nie były kłamstwem.
Drzwi do gabinetu się otworzyły i do środka wparował Naruto. Nadal był w przemoczonych ubraniach, a włosy kleiły mu się do twarzy.
— Itachi! Dzwonił Sasuke! Pogotowie już zabrało Sakurę, ale podobno jest w krytycznym stanie. Prosił, żebyś do niego zadzwonił.
Uchiha zerknął na Hiashiego, a widząc jego aprobujące spojrzenie pospiesznie opuścił gabinet. Na korytarzu podszedł do okna z widokiem na ruchliwą ulicę i część parku, przesłoniętego budynkami.
Obejrzał się przez ramię, wyciągnął telefon i wybrał numer do Sasuke.  Brat odebrał po drugim sygnale:
— Co z nią?
— Jest już na sali operacyjnej. Ale podobno jest źle. Straciła zbyt wiele krwi.
Itachi słyszał strach w głosie brata, a Sasuke nie należał do ludzi okazujących emocje.
— To silna kobieta. Wyjdzie z tego — rzucił wyświechtaną formułkę, bo w tym momencie nie miał lepszego pomysłu.
— Jestem potrzebny, prawda?
Itachi znowu zerknął na korytarz. Policjanci kręcili się rozluźnieni i nieświadomi, że czyha na nich niebezpieczeństwo.
— Nie, Sasuke. Zostań z Sakurą. Jej jesteś bardziej potrzebny.
Niespodziewanie gdzieś na niższym piętrze rozległ się huk wystrzału. Najpierw jednego, a zaraz całej serii.
Karabin, przemknęło Itachiemu przez myśl.
Spojrzał ostatni raz na widok za oknem. Deszcz przestał padać, chmury jednak wisiały nisko i wyglądały złowieszczo.
— Przyjadę, nie odpuszczę jej ojcu.
Kolejne wystrzały, które zaczęły się mieszać z krzykami. Na korytarzu zrobił się chaos. Z gabinetu Hiashiego wypadł Naruto z bronią w ręce. Popatrzył z niedowierzaniem na Itachiego i zaraz pomknął w kierunku schodów.
—Sakura musi mieć kogoś przy sobie, kiedy się obudzi. Nie przyjeżdżaj — powiedział ostrzej Uchiha.
— Coś się dzieje?
Itachi zacisnął szczękę, powstrzymując się przed wypowiedzeniem niewłaściwych słów.
— Wszystko w porządku. Zadzwonię później.
Nie czekając na odpowiedź rozłączył się i odetchnął głęboko.
Hiashi pojawił się na korytarzu. Trzymał w dłoni broń, a Itachi dostrzegł, że za pasem miał jeszcze jeden pistolet.
— Nie wierzę, że jego plan to nas wszystkich wybić od tak. I do tego potrzebował całej szopki z Saiem? To się kupy nie trzyma!
Itachi zmarszczył brwi i sam sięgnął po broń.
— To prawda. Ale chyba nie mamy teraz czasu tego analizować. Póki co, pozostało nam jedno.
Hiashi popatrzył na niego pytająco.
— Przetrwać.

*Masakra nankińska – ludobójstwo w Nankinie dokonane przez Cesarską Armię Japońską.


Od autorki: Dzień dobry! Tak, w końcu pojawił się nowy rozdział. ;) Przepraszam, że tyle czekaliście. Mam nadzieję, że rozdział wam to wynagrodził. Nie będę się rozpisywać, bo nie ma o czym. No, może poza jednym. Będzie jeszcze rozdział dziesiąty. Trochę źle rozplanowałam wszystko, a wątku kulminacyjnego nie zamknę w kilku zdaniach! xD
A co u was, robaczki? Bo zauważyłam, że ostatnio trochę cisza na blogspocie. Smutek. :c Mam nadzieję, że wena was nie opuściła!

11 komentarzy:

  1. Ufff
    Jak gorąco :O

    Warto było czekać, nie powiem.
    Jak zwykle rozdział jest rewelacyjny, wciągający i pozostawiający mętlik w głowie. Nie mogę się doczekać dziesiątki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że rozdział się podobał. Miejmy nadzieję, że 10 rozdział napiszę nieco szybciej. xD

      Usuń
    2. O tak! Zdecydowanie :D

      Usuń
  2. Jej! Będzie 10 rozdział! 1 rozdzial więcej frajdy!
    No może frajda, to trochę przesadnie powiedziane, bo ja tu umierałam ze stresu razem z Sasuke! Ten jego wyścig z czasem, aby dojechać do Sakury! Prawie zawału dostałam! Ja tylko czekałam, aż ona się przestanie odzywać do telefonu lub Sasuke gdzieś się wpakuje samochodem. Serio, bałam się, że to się może skończyć przed jego dojechaniem na miejsce nawet jego własną śmiercią.

    Shikamaru już w ogóle nie rozumiem. Niby jest tym złym, niby jednak nie, ale do Sakury jednak strzelił. Rozumiem jeszcze, jakby np. była to noga, żeby nie mogła zbyt szybko uciec, ale to był brzuch! O co w tym wszystkim chodzi?

    Moim zdaniem świetnie przedstawiłaś Hyugę jako nadkomisarza. Był dla mnie bardzo realistyczny.

    Och, jeszcze te strzały na dole! Czyli Kizashi faktycznie chce wybić policjantów, przeprowadzając zamach? Trochę to dziwne, ale i zarazem straszne. Myślę, że nam to bardzo ładnie wyjaśnisz w następnym rozdziale. :)
    Mam złe przeczucia co do Sasuke - że jednak nie zostanie przy Sakurze, tylko będzie się pchał na komendę... wydaje mi się, że nie obejdzie się bez ofiar w głównych bohaterach. Albo Sakura albo Sasuke, a może nawet Itachi. Ktoś umrze. A może jednak nikt? Może to tylko moja wyobraźnia? Oby!

    Czekam na 10!
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będzie 10 rozdział. :D Ja tam chciałabym już zakończyć tę historię, ale nie zostawię otwartych wątków, a wszystkiego bym do epilogu nie upchała. xD Cieszę się, że emocje ci towarzyszyły podczas wyścigu Sasuke z czasem. :D
      Nie będę mówi, czy ktoś umrze, bo byłby spoiler. :D Powiem tylko tak - należe do tych nieprzewidywalnych osób. xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Kawa i Instynkt - połączenie idealne.
    Ale emocje buzowały w momencie czytania sceny z wykrwawiającą się Sakurą! :o
    Kizashi to jednak dobry jest, tak o od buta sobie wbija do siedziby Policji :D
    Ja jednak mam nadzieję, że ktoś umrze. Na początku pisałaś, że krew się będzie lała w tym opowiadaniu, więc trzymam za słowo! Haha :D
    Super, że będzie dziesiątka. Zacieram łapki.
    Życzę duużo weny!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak, no poleje się krew, poleje. :D Mówisz, że moje opowiadanie pasuje do kawy? To super, bo ja sama przy kawie uwielbiam czytać! <3 I były emocje? O jezu, jak dobrze. :3

      Usuń
  4. Przeczytałam rozdziały wczoraj, ale przez to że mam nocne zmiany w tym tygodniu nie zdążyłam wyrazić swojej opinii, ale dziś znalazłam chwilę wolnego i oto jestem!

    Notka jak zwykle wciągająca. Akcja nie zwalnia, wręcz przeciwnie, rozwija się dalej! Szkoda mi Choujiego, choć rzadko pojawia się w innych opowiadaniach, tak tutaj mi przykro że pojawił się tylko a chwilkę :< Za to nie pozwoliłaś zginąć naszemu Uzumakiemu!

    Moment z Sasuke był kochany ❤️ Co jak co, ale oprócz akcji potrafisz również opisać uczucia bohaterów i wątki miłosne. Moment w jaki sposób Uchiha odnalazł Haruno tak mnie wciągnął, że przeczytałam go pare razy. Wedlug mnie najlepsza akcja jaka się rozegrała w tym rozdziale :) Ale oczywiście to nie oznacza, że resztą była gorsza, żebyś tak nie zrozumiała!

    Oj SHarikamar, Shikamaru, nawet nie wiesz jaki błąd popełniasz! Ten Kizashi przeraża mnie, typek nie nabył u mnie sympatii.

    Końcówka mnie zaskoczyła, przez co jestem ciekawa co pojawi się w kolejnej notce. Cos czuję, że będzie się działo u Irackiego i Hiash'iego :). Mam rozumieć że dziesiąty rozdział będzie ostatnim? Mam nadzieję że nie. Opowiadane jest za bardzo ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dobra, teraz zauwazylam, ze będzie jeszcze epilog XDD Przepraszam również za błędy, ale dodawałam komentarz na telefonie ;_;

      Usuń
  5. No to aż zacieram rączki, że będzie jeszcze jeden rozdział. Bo zazwyczaj w epilogach jest mało akcji itp, raczej to podsumowanie niż finał historii, no ale każdy może napisać inaczej. Spodziewam się niezłej jazy w następnej części :D

    Scena z ranną Sakurą i Sasuke, który gnał na złamanie karku była naprawdę wciągająca. Przez sekundę przeleciało mi przez myśl, czy to nie jedna z tych słodko-gorzkich historii, gdzie jeden z głównych bohaterów umiera, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg ten instynkt część 10 już jest xD Nie ogarnęłam, bo szłam po spisie, a tam brakowało najnowszej części. Już lecę~

      Usuń

Szablon wykonała xvenom z Sidereum Graphics | credits: Font Awesome by Dave Gandy Google Fonts