Wróciłam do zimnej piwnicy dziwnie
lekka — nie miałam w sobie żadnych wątpliwości. Nawet badawcze spojrzenia
chłopaków nie wprawiły mnie w zakłopotanie. Minęłam ich i ukucnęłam ponownie
przy Sasuke. Uchiha popatrzył na mnie spod długiej grzywki oddychając ciężko.
Nie pytając go o zdanie, dotknęłam dłonią rozgrzanego czoła i rozpoczęłam
leczenie. Zielona poświata otuliła moją dłoń, mrowiąc delikatnie skórę.
Wystarczyło zaledwie kilkanaście sekund żebym dostrzegła cień ulgi na twarzy
Sasuke. Wyraźnie się rozluźnił i przymknął oczy, jakby próbował skupić się na
kojącym uczuciu płynącym mu przez żyły. Kilka minut później oddychał lżej, a ja
zadowolona stwierdziłam, że opanowałam stan gorączkowy. To jednak nie zmieniało
faktu, że Uchiha potrzebował szpitala i porządnej opieki medycznej — warunki
polowe na dłuższą metę nie mogły się sprawdzić.
— Skoro już ci lepiej, to
przygotujmy się do drogi powrotnej — powiedziałam.
— Jest po czternastej, jak dobrze
pójdzie to jutro przed południem będziemy w wiosce — poinformował Itachi.
— Im szybciej tym lepiej. Sasuke
musi trafić do szpitala — mruknęłam, pakując rzeczy do plecaka. Przez cały ten
czas nie spoglądałam na nikogo, chociaż czułam ich spojrzenia na sobie. Nie
wiem, co sobie myśleli, może było im mnie żal. Ale nie chciałam się nad tym
rozwodzić.
— Sasuke, będę cię niósł. Jeśli
poczujesz się gorzej, masz mi powiedzieć, jasne? — zakomunikował Itachi tonem
nie znoszącym sprzeciwu.
Kątem oka zobaczyłam, że Sasuke
skinął głową. A potem powiedział:
— Możecie zostawić mnie z Sakurą?
Poczułam, że od środka wypełnia mnie
gorąco. Nie spodziewałam się, że czas na naszą rozmowę przyjdzie tak szybko.
Nawet nie zdążyłam pomyśleć, co dokładnie chciałabym mu powiedzieć!
— Sakura-chan? — Usłyszałam niepewny
głos Naruto. Popatrzyłam na niego i chyba dostrzegł moje obawy, bo nagle wyraz
jego twarzy zrobił się zacięty. — Jeśli nie chcesz z nim zostawać, to…
— Nie, w porządku — przerwałam.
Chciałam się rozluźnić, ale miałam wrażenie, że moje mięśnie są zrobione ze
stali. Nie potrafiłam się nawet zmusić do uśmiechu. — Idźcie.
Pamiętałam, że jako dwunastoletnia
dziewczynka marzyłam o takich chwilach. Tylko on i ja. Sami, poza spojrzeniem
świata. W mojej głowie rodziły się różne fantazje, ale z pewnością były one
dalekie od tej chwili. W marzeniach była sielanka i radość. Teraz czułam
niepokój i miałam wyostrzone zmysły, jakby Sasuke naprawdę miał mi zrobić
krzywdę.
Czy naprawdę to wszystko tak musiało
się potoczyć?
Kiedy zostaliśmy sami, piwnicę jakby
wypełniło inne powietrze. Gęste od emocji. Prawdopodobnie moich. Serce mi
szalało w klatce piersiowej, a w głowie słyszałam tylko szum płynącej krwi.
Siedziałam obok, odwrócona do niego plecami. Patrzyłam na plecak, w dłoni
kurczowo trzymałam bandaż, zastanawiając się, kto powinien przerwać tę dojmującą
ciszę.
Padło na Sasuke.
— Spojrzysz na mnie?
Jego głos był dziwnie odległy, jakby
słyszała go zza grubego szkła. Wahałam się, ale przecież sama chciałam
konfrontacji. Nie mogłam tchórzyć jak dziecko. Już dawno nim nie byłam.
Odetchnęłam i rozluźniłam się nieco.
Obróciłam się do Sasuke przodem i popatrzyłam na jego zmęczoną twarz. W świetle
pochodni przymocowanej do kamiennej ściany sprawiał wrażenie człowieka tak
umęczonego, że zrobiło mi się głupio z powodu wcześniejszego naskoku na niego.
To nie był jednak czas na przepraszanie. Wyprostowałam plecy, memłając w
palcach rolkę bandażu.
— Posłuchaj, Sakura — powiedział nad
wyraz mocnym głosem. — Nie wiem, czemu uważasz, że miałbym ci coś zrobić. Ale
skoro tego się obawiasz, to wiedz, że cię nie skrzywdzę. Nie mam ku temu
żadnego powodu.
Uniosłam brew, zaskoczona.
— A dwa lata temu miałeś?
Twarz Sasuke ze zmęczonej zmieniła
się w pochmurną, a w oczach pojawił się znajomy groźny błysk.
— Musimy do tego wracać? Przecież
przeprosiłem cię wtedy.
Teraz to we mnie pojawiło się coś
gniewnego. Ukryty dotąd uraz zaczął drapać w serce.
— Uważasz, że jedno przepraszam może
wszystko zmienić? Chciałeś mnie zabić — syknęłam, wbijając paznokcie w bandaż.
— Gdyby nie szybka reakcja Tsunade byłabym martwa!
— Ale nie jesteś, do diaska!
Poczułam się jakby ktoś mnie
spoliczkował. Miałam nadzieję, że Sasuke lepiej zrozumie moje uczucia i strach,
z którym się mierzyłam od tamtego zdarzenia. Nie mogłam zliczyć nieprzespanych
nocy, bo koszmary czaiły się w zakamarku mego umysłu. Ile razy płakałam? Ile
razy krzyczałam?
Nagle znowu byłam tą słabą
dwunastolatką, której ciągle zbierało się na płacz. Czułam, że oczy zaczynają
mnie piec, więc spuściłam głowę z nadzieją, że włosy wszystko ukryją.
— Nigdy się nie zmienisz, Sasuke —
powiedziałam cicho. — Jedynymi osobami w życiu, z którymi się liczysz są Naruto
i Itachi.
— To nieprawda, Sakura.
— Nie?! — wybuchłam wbijając w niego
załzawione spojrzenie. — A jak mnie traktujesz?! Nie potrafisz mi nawet okazać
szacunku! Lekceważysz mnie i moje uczucia! Jestem dla ciebie kulą u nogi,
zbędnym balastem! Nie zasługuję nawet na szczerą rozmowę?!
— Chcesz rozmawiać? W porządku! — warknął
wściekle. — Nie odwzajemniam twoich uczuć! Lubię cię, ale nigdy nie będziesz
dla mnie nikim więcej niż koleżanką! Czy teraz się ode mnie odczepisz?!
To było to, ten moment. To była
prawda, którą miałam usłyszeć. Ale nie o to mi teraz chodziło. Zrozumiałam, że
nie obchodziło mnie, jakie będzie jutro bez niego.
Zgarbiłam się pod naporem jego
rozgniewanego spojrzenia, próbując odnaleźć słowa, w które mogłam ubrać moje
uczucia.
Łzy płynęły, ja popłakiwałam. Minęła
chwila nim powiedziałam w końcu to, co najbardziej ciążyło mi na sercu:
— Żałuję dnia, w którym cię poznałam,
Sasuke.
W jego oczach dostrzegłam zaskoczenie.
Nie miałam siły już niczego więcej dodawać. Dziś i tak dość zostało
powiedziane.
Wytarłam twarz z łez, zabrałam swoje
rzeczy i nie patrząc więcej na Uchihę opuściłam piwnicę.
Kiedy tylko pojawiłam się na
zewnątrz wszyscy spojrzeli na mnie i wiedziałam, że usłyszeli naszą (przynajmniej
tę najgłośniejszą) wymianę zdań.
Nim ktokolwiek się odezwał
pokręciłam głową.
— Itachi, pomóż Sasuke. Nie możemy
dłużej zwlekać. — Miałam głos kompletnie wyprany z emocji.
Uchiha przez chwilę spoglądał na
mnie, jakby ważył odpowiednie słowa w głowie, ale ostatecznie minął mnie i
zniknął na schodach.
Odszukałam wzrokiem twarz Hinaty.
Spoglądała na mnie z tą samą troską, co wcześniej.
Myślisz, że
może być gorzej niż jest?
Myślałam, że nie. Myliłam się.
♦
Itachi nie pomylił się — powrót do
Konohy zajął nam niecałą dobę. Już przed jedenastą następnego dnia znaleźliśmy
się w lesie otaczającym wioskę, a kilkanaście minut przed południem
przekroczyliśmy jej granicę.
Kiedy znalazłam się na znajomym mi
terenie odczułam ulgę. Nasza misja dobiegła końca, co oznaczało jedno — mogłam
zakończyć opiekę nad Sasuke. No, prawie. Musiałam jeszcze wszystko przekazać
lekarzom w szpitalu, którzy mieli go przejąć. Ja już nie zamierzałam się jednak
o niego martwić.
— No nieźle go załatwili —
skwitowała Ayumi Hoshiko, ordynator oddziału pourazowego. Znajdowałyśmy się w
jej gabinecie, podczas gdy Sasuke leżał już na sali, a pielęgniarki
monitorowały jego stan. — Wyniki krwi wykażą, czy jakieś patogeny krążą w jego
organizmie, ale patrząc na jego przytomny stan, myślę, że szybko się z tego
wyliże. Jak zwykle dobra robota, Sakura.
Ayumi uśmiechnęła się ciepło, a w
jej złotych oczach widziałam wyraźny podziw, ale nie obchodziło mnie to.
— Zadbaj o niego. I miej
cierpliwość. Bywa… trudny — powiedziałam, trzymając dłoń na klamce.
Ayumi zmarszczyła brwi.
— Nie zamierzasz go odwiedzać?
— Nie mam ku temu żadnego powodu.
Widziałam, że Hoshiko chce mnie
zasypać kolejnymi pytaniami, dlatego opuściłam jej gabinet bez słowa
pożegnania. Ku mojemu zaskoczeniu na korytarzu przy automacie z kawami
dostrzegłam Itachiego. Czytał krótkie ulotki wywieszone w gablocie i popijał
ciepły napar.
— Co tutaj robisz? Sasuke leży na
drugim końcu korytarza — powiedziałam chłodnym tonem, podchodząc bliżej. Sama
nie wiem czemu, ale obecność Itachiego mnie zirytowała. Może dlatego, że
patrząc na niego mimowolnie dostrzegałam podobieństwo do Sasuke?
Uchiha popatrzył na mnie z góry ze
znaną mi już łagodnością w oczach. Jego spojrzenie było tak magnetyzujące, że
ledwo odwróciłam od niego wzrok.
— Chciałem z tobą porozmawiać —
wyjaśnił. — Myślę, że wiesz o kim.
— To nie twoja sprawa, Itachi —
warknęłam.
Itachi westchnął i zajął jedno z drewnianych
krzeseł ustawionych w rzędzie pod ścianą.
— Mój brat to moja sprawa.
— A co chcesz zrobić? Naprostować
jego głupie myślenie? Poza tym… Sasuke nie powiedział nic, co by nie było
zgodne z prawdą.
— Może. Ale jego obcesowość była nie
na miejscu.
Uśmiechnęłam się słabo.
— Tego nie da się zmienić. To po
prostu Sasuke.
Itachi milczał, kołysząc kubkiem w
dłoni. Nie chciałam ciągnąć dłużej tej rozmowy. Marzyła mi się długa kąpiel i
odpoczynek. Pragnęłam oderwać się od tej karuzeli emocji, która mi towarzyszyła
przez ostatnią dobę.
Położyłam dłoń na ramieniu
Itachiego, a on ponownie na mnie spojrzał przenikliwie. Poczułam, że przeszywa
mnie dreszcz. Coś dziwnie znajomego połaskotało mnie w brzuchu. Szybko zabrałam
rękę, zaskoczona reakcją własnego organizmu. Zrobiłam krok w tył i zgarnęłam
włosy za ucho. Na szczęście Itachi wydawał się niczego nie dostrzegać.
— Doglądaj go — powiedziałam,
starając się wypaść obojętnie. — Jeżeli będzie działo się coś złego, daj mi
znać. Ale w innym wypadku, nie chcę mieć z nim do czynienia. Tutaj nasze drogi
się rozchodzą.
Nie czekając na żadne słowa Uchihy
szybko skierowałam się do windy. Nagle cały szpital wydał mi się zbyt ciasny i
miałam wrażenie, że brakuje mi powietrza.
To głupie, myślałam. Przecież ledwo
znałam tego człowieka!
Na dworze słońce poraziło mnie w
oczy, a ciepły wiatr otulił ciało. Odetchnęłam głęboko i lekko poklepałam się w
policzki. Nie wiem skąd wzięło się to uczucie, które mnie wypełniło dwie minuty
wcześniej, ale na szczęście szybko zniknęło. Popatrzyłam jeszcze na gmach
budynku, w którym leżał Sasuke z myślą, że dziwnie jest się o niego nie
martwić. Naprawdę. Nawet nie planowałam go odwiedzać i nie czułam się z tym
źle.
Wyglądało na to, że Sasuke dopiął
swego. Nasze więzi zostały zerwane. Staliśmy po dwóch stronach przepaści a
most, który mógł nas jeszcze połączyć, runął w ciemną, bezdenną czeluść.
Czy mogłam coś zrobić, żeby tak się
nie stało? Czy byłam w stanie przeciwdziałać temu wszystkiemu?
Im więcej o tym myślałam tym mocniej
trzymałam się przekonania, że nie. Byłam bezsilna, po prostu. I w końcu
musiałam się temu uczuciu poddać.
Ja na nic nie czekałam, bo się niczego nowego tak szybko nie spodziewałam! xD Więc po prostu jestem zadowolona! :)
OdpowiedzUsuńWięc to Hinata poszła za Sakurą! Powiem Ci, że mnie tym zaskoczyłaś, w sumie nie było to jakieś super oczywiste rozwiązanie (przynajmniej dla mnie...), a tak to przynajmniej nie ma jawnie uganiającego się za nią Itachiego (mimo że to podejrzewałam XD hipokrytka ze mnie, ale taki shipping się we mnie włączył). Hehe, bardzo dobrze, nie może być wszystko podane na tacy!
Bardzo podobała mi się tu Hinata, tzn. ja ją ogólnie lubię, ale zazwyczaj wydaje mi się taka trochę... nijaka. A tutaj to ona, można powiedzieć że w ramach rewanżu, za rady, i po prostu jako przyjaciółka poszła z nią porozmawiać. Hinata była tu taką mądrą i nie bojącą się głośno powiedzieć własnego zdania kobietą, nawet jeśli dla Sakury nie było to super wygodne - naprawdę bardzo mi się spodobała. Z chęcią zobaczyłabym jej kolejne odsłony w następnych rozdziałach. :)
Świetnie, że już teraz (a może dopiero?) Sakura sobie dobitnie uświadomiła, że to nie odpowiedzi Sasuke tak naprawdę się bała, tylko tego co się stanie potem. Jak ja ją rozumiem! Gdyby nie Hinata, to sama przed sobą może nigdy by się do tego nie przyznała. Takie Hinatki są wszystkim potrzebne, które mimo wszystko obiektywnie spojrzą na sytuację i uświadomią coś, nawet jeśli to coś boli.
Zaskoczyłaś mnie inicjatywą Sasuke. Przez moment zapaliła się we mnie lampka na ostatni, miły moment SasuSaku, gdy Sasuke zapewnił ją, że jej nie skrzywdzi. Ja już tak takie "awww..." robiłam, a tu nagle: bach! Jak obuchem po głowie. To jest chyba najgłupsza odpowiedź mężczyzn ever. PRZECIEŻ PRZEPROSIŁEM. (i wszystkie w podobnym stylu) Na równi z tym jest chyba kobiecie "domyśl się". xD Ja... ja poczułam to uderzenie w policzek! Miałam ochotę przywalić Sasuke. Chyba odgrywałam taką rolę wewnętrznej Sakury. Ta rozmowa potoczyła się naprawdę boleśnie. Przynajmniej odarła mnie i Sakurę z ostatnich złudzeń. Niech spierdziela. Nie zasługuje nawet na najmniejszą uwagę Sakury, na jej szacunek. Przegiął i to mocno. Mógł to normalnie wszystko powiedzieć, a nie! No wkurzona jestem na niego!
Żal mi trochę Sakury, że wszyscy wszystko słyszeli... Na tym jej głosie wyprutym z emocji serduszko mi stanęło. Coś czuję, że Itachi w odpowiednim momencie wyjdzie znowu ze słowami pocieszenia, skoro teraz za bardzo nie mógł, ech...
Więc mówisz, że od następnego rozdziału zacznie się jakaś akcja? Uuuu... no to zacieram rączki! Ale takie rozdziały jak dotychczas też mi odpowiadają, żeby nie było. ;)
Pozdrawiam i weny życzę!
PS Nie wiem o co chodzi, ale znowu nie będzie widać mojego super avatarka, na drugim blogu z kolei. To chyba przez to usuwanie tych kont google... Mam nadzieję, że całkiem nie zniknie mi możliwość komentowania, meh.
Sakura i Hianta mają swoją więź, zbudowanym na wspólnym wspiraniu siebie, dlatego chciałam to też pokazać w rozdziale. Hinata jeszcze się pojawi, bo sama bardzo ją lubię. :)
UsuńSasuke. W mojej historii bęzie prawdopodbnie najbardziej nietaktowym i gburowatym facetem ever. xD A Itachi jeszcze będzie miał swoje momenty z Sakurą, just wait. ♥
Sakura sobie poradzi - nie jest sama.
Tak, będzie trochę coś innego niż rozterki Sakury - co z dużo jej lamentu to niezdrowo. xD
Ja sobie przenisołam konto z google na tradycyjnego bloggera i u mnie, póki co, wszystko dobrze.
Dziękuję ci za komentarz. Pozdrawiam cieplutko!
Jestem tą osoba, która chce nie tylko rozdział Instynktu ale i Ikanaide, więc ciesze się, że dość szybko dodałaś kolejną notkę :). W rozdziale pojawiało się mnóstwo refleksji, co tak samo wielbię jak opisy akcji. A tym bardziej w Twoim wykonaniu. Chyba nie ma czegoś co by Cię przerosło. Nie ważne co odgrywa się w Twoich opowiadaniach, wszystko jest napisane (jakbym to ujęła) z taka lekkością, co pokazuje, że pisanie nie sprawia ci problemu i przyjemnie się czyta :).
OdpowiedzUsuńRozmowa z Hinatą dobrze zrobiła Sakurze, aczkolwiek nasz Sasuke chyba nigdy nie odepchnie od siebie aury gbura XD. Co uważam za oryginalne w Ikanaide? W wielu blogach Sakura jest gotowa wybaczyć Sasuke, a u Ciebie Haruno chce pokazać, że uważa go za "śmiecia" (bo nie oszukujmy się, źle ją traktował). Mega mi się to podoba, Sakura w innym, rzeczywistym wykonaniu. Czekam Czekam i jeszcze raz Czekam na więcej!
Dziękuję za tak miłe słowa! :) Nawet nie wiesz, ile razy mam chwile zwątpienia, kiedy coś tworzę, dlatego zawsze wydaje mi się, że moja twórczość daleka jest od dobrej. ;)
UsuńA na więcej długo czekać nie będziesz musiała bo na dniach pojawi się nowy rozdział Instynktu. :D
Sasuke, eh Sasuke weź się ogarnij chłopie! Dobrze to ujęła Sakura, on nie liczy się w swoim życiu z nikim poza Itachim i Naruto, choć i z nimi bywa różnie. Dlaczego uważa, ze zaraz oczekuje od niego miłości? Oczywiście nadal może coś do niego czuć, może nawet coś bardzo silnego, ale nawet zwykła, zdrowa relacja jest lepsza od... czegoś takiego. Przecież Saukra również jest jego dawnym kompanem z drużyny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~